Wsiadłem w samolot i poleciałem do Mediolanu, do La Scali, na premierę Raju utraconego Krzysztofa Pendereckiego. Pisząc Raj utracony, Penderecki wypełniał zamówienie Lyric Opera of Chicago, która zamierzała tą premierą uczcić 200-lecie Stanów Zjednoczonych Ameryki. Uczciła, niestety, ze znacznym poślizgiem, bowiem nasz kompozytor opóźnił oddanie partytury o dwa lata a w ogóle nie napisał opery sensu stricto, lecz nadał swemu dziełu bardziej statyczną formę sacra rappresentazione.
Za podstawę libretta, napisanego przez świetnego dramaturga brytyjskiego Christophera Frya, obrał XVIII – wieczny poemat Johna Miltona, opisujący walkę Boga z szatanem, stworzenie i upadek człowieka, zmagania dobra ze złem. I zmierzył się z wielką formą; odważył się rzucić wyzwanie publiczności przywykłej dziś do utworów efektownych, błyskotliwych i niezbyt dużych.
Jego dzieło jest długie i dostojne, poważne, odrzucające wszelkie konwencje czasu i konstrukcji dramatycznej. Płynie niczym szeroka, wezbrana rzeka muzyki, która kłębi się w silnych, porywających słuchaczy wirach.
Piętnaście minut trwała popremierowa owacja. Dla świetnych wykonawców: Ellen Shade (Ewa), Williama Stone’a (Adam) i ich tańczących odpowiedników: Nancy Thuesen i Denisa Wayne’a, dla świetnego Carla Zardo (Szatan), dla Paula Eswooda (Śmierć), dla reżysera Igela Perry, znakomitego choreografa Johna Butlera, ale przede wszystkim dla kompozytora i dyrygenta zarazem – Krzysztofa Pendereckiego – ten wieczór był jego wielkim sukcesem, a dla nas historyczną datą: to pierwsza polska opera w XX stuleciu (w ogóle druga dopiero) wystawiona na scenie La Scali.
Lucjan Kydryński- Życie wśród gwiazd
Pruszyński i S-ka, W-wa 1997
Wsiadłem w samolot i poleciałem do Mediolanu, do La Scali, na premierę Raju utraconego Krzysztofa Pendereckiego. Pisząc Raj utracony, Penderecki wypełniał zamówienie Lyric Opera of Chicago, która zamierzała tą premierą uczcić 200-lecie Stanów Zjednoczonych Ameryki. Uczciła, niestety, ze znacznym poślizgiem, bowiem nasz kompozytor opóźnił oddanie partytury o dwa lata a w ogóle nie napisał opery sensu stricto, lecz nadał swemu dziełu bardziej statyczną formę sacra rappresentazione.
Za podstawę libretta, napisanego przez świetnego dramaturga brytyjskiego Christophera Frya, obrał XVIII – wieczny poemat Johna Miltona, opisujący walkę Boga z szatanem, stworzenie i upadek człowieka, zmagania dobra ze złem. I zmierzył się z wielką formą; odważył się rzucić wyzwanie publiczności przywykłej dziś do utworów efektownych, błyskotliwych i niezbyt dużych.
Jego dzieło jest długie i dostojne, poważne, odrzucające wszelkie konwencje czasu i konstrukcji dramatycznej. Płynie niczym szeroka, wezbrana rzeka muzyki, która kłębi się w silnych, porywających słuchaczy wirach.
Piętnaście minut trwała popremierowa owacja. Dla świetnych wykonawców: Ellen Shade (Ewa), Williama Stone’a (Adam) i ich tańczących odpowiedników: Nancy Thuesen i Denisa Wayne’a, dla świetnego Carla Zardo (Szatan), dla Paula Eswooda (Śmierć), dla reżysera Igela Perry, znakomitego choreografa Johna Butlera, ale przede wszystkim dla kompozytora i dyrygenta zarazem – Krzysztofa Pendereckiego – ten wieczór był jego wielkim sukcesem, a dla nas historyczną datą: to pierwsza polska opera w XX stuleciu (w ogóle druga dopiero) wystawiona na scenie La Scali.
Lucjan Kydryński- Życie wśród gwiazd
Pruszyński i S-ka, W-wa 1997
zdjęcie po lewo: Krzysztof Penderecki, fot. Chwalisław Zieliński
Wsiadłem w samolot i poleciałem do Mediolanu, do La Scali, na premierę Raju utraconego Krzysztofa Pendereckiego. Pisząc Raj utracony, Penderecki wypełniał zamówienie Lyric Opera of Chicago, która zamierzała tą premierą uczcić 200-lecie Stanów Zjednoczonych Ameryki. Uczciła, niestety, ze znacznym poślizgiem, bowiem nasz kompozytor opóźnił oddanie partytury o dwa lata a w ogóle nie napisał opery sensu stricto, lecz nadał swemu dziełu bardziej statyczną formę sacra rappresentazione.
Za podstawę libretta, napisanego przez świetnego dramaturga brytyjskiego Christophera Frya, obrał XVIII – wieczny poemat Johna Miltona, opisujący walkę Boga z szatanem, stworzenie i upadek człowieka, zmagania dobra ze złem. I zmierzył się z wielką formą; odważył się rzucić wyzwanie publiczności przywykłej dziś do utworów efektownych, błyskotliwych i niezbyt dużych.
Jego dzieło jest długie i dostojne, poważne, odrzucające wszelkie konwencje czasu i konstrukcji dramatycznej. Płynie niczym szeroka, wezbrana rzeka muzyki, która kłębi się w silnych, porywających słuchaczy wirach.
Piętnaście minut trwała popremierowa owacja. Dla świetnych wykonawców: Ellen Shade (Ewa), Williama Stone’a (Adam) i ich tańczących odpowiedników: Nancy Thuesen i Denisa Wayne’a, dla świetnego Carla Zardo (Szatan), dla Paula Eswooda (Śmierć), dla reżysera Igela Perry, znakomitego choreografa Johna Butlera, ale przede wszystkim dla kompozytora i dyrygenta zarazem – Krzysztofa Pendereckiego – ten wieczór był jego wielkim sukcesem, a dla nas historyczną datą: to pierwsza polska opera w XX stuleciu (w ogóle druga dopiero) wystawiona na scenie La Scali.
Lucjan Kydryński- Życie wśród gwiazd
Pruszyński i S-ka, W-wa 1997
Wsiadłem w samolot i poleciałem do Mediolanu, do La Scali, na premierę Raju utraconego Krzysztofa Pendereckiego. Pisząc Raj utracony, Penderecki wypełniał zamówienie Lyric Opera of Chicago, która zamierzała tą premierą uczcić 200-lecie Stanów Zjednoczonych Ameryki. Uczciła, niestety, ze znacznym poślizgiem, bowiem nasz kompozytor opóźnił oddanie partytury o dwa lata a w ogóle nie napisał opery sensu stricto, lecz nadał swemu dziełu bardziej statyczną formę sacra rappresentazione.
Za podstawę libretta, napisanego przez świetnego dramaturga brytyjskiego Christophera Frya, obrał XVIII – wieczny poemat Johna Miltona, opisujący walkę Boga z szatanem, stworzenie i upadek człowieka, zmagania dobra ze złem. I zmierzył się z wielką formą; odważył się rzucić wyzwanie publiczności przywykłej dziś do utworów efektownych, błyskotliwych i niezbyt dużych.
Jego dzieło jest długie i dostojne, poważne, odrzucające wszelkie konwencje czasu i konstrukcji dramatycznej. Płynie niczym szeroka, wezbrana rzeka muzyki, która kłębi się w silnych, porywających słuchaczy wirach.
Piętnaście minut trwała popremierowa owacja. Dla świetnych wykonawców: Ellen Shade (Ewa), Williama Stone’a (Adam) i ich tańczących odpowiedników: Nancy Thuesen i Denisa Wayne’a, dla świetnego Carla Zardo (Szatan), dla Paula Eswooda (Śmierć), dla reżysera Igela Perry, znakomitego choreografa Johna Butlera, ale przede wszystkim dla kompozytora i dyrygenta zarazem – Krzysztofa Pendereckiego – ten wieczór był jego wielkim sukcesem, a dla nas historyczną datą: to pierwsza polska opera w XX stuleciu (w ogóle druga dopiero) wystawiona na scenie La Scali.
Lucjan Kydryński- Życie wśród gwiazd
Pruszyński i S-ka, W-wa 1997
Wsiadłem w samolot i poleciałem do Mediolanu, do La Scali, na premierę Raju utraconego Krzysztofa Pendereckiego. Pisząc Raj utracony, Penderecki wypełniał zamówienie Lyric Opera of Chicago, która zamierzała tą premierą uczcić 200-lecie Stanów Zjednoczonych Ameryki. Uczciła, niestety, ze znacznym poślizgiem, bowiem nasz kompozytor opóźnił oddanie partytury o dwa lata a w ogóle nie napisał opery sensu stricto, lecz nadał swemu dziełu bardziej statyczną formę sacra rappresentazione.
Za podstawę libretta, napisanego przez świetnego dramaturga brytyjskiego Christophera Frya, obrał XVIII – wieczny poemat Johna Miltona, opisujący walkę Boga z szatanem, stworzenie i upadek człowieka, zmagania dobra ze złem. I zmierzył się z wielką formą; odważył się rzucić wyzwanie publiczności przywykłej dziś do utworów efektownych, błyskotliwych i niezbyt dużych.
Jego dzieło jest długie i dostojne, poważne, odrzucające wszelkie konwencje czasu i konstrukcji dramatycznej. Płynie niczym szeroka, wezbrana rzeka muzyki, która kłębi się w silnych, porywających słuchaczy wirach.
Piętnaście minut trwała popremierowa owacja. Dla świetnych wykonawców: Ellen Shade (Ewa), Williama Stone’a (Adam) i ich tańczących odpowiedników: Nancy Thuesen i Denisa Wayne’a, dla świetnego Carla Zardo (Szatan), dla Paula Eswooda (Śmierć), dla reżysera Igela Perry, znakomitego choreografa Johna Butlera, ale przede wszystkim dla kompozytora i dyrygenta zarazem – Krzysztofa Pendereckiego – ten wieczór był jego wielkim sukcesem, a dla nas historyczną datą: to pierwsza polska opera w XX stuleciu (w ogóle druga dopiero) wystawiona na scenie La Scali.
Lucjan Kydryński- Życie wśród gwiazd
Pruszyński i S-ka, W-wa 1997
Wsiadłem w samolot i poleciałem do Mediolanu, do La Scali, na premierę Raju utraconego Krzysztofa Pendereckiego. Pisząc Raj utracony, Penderecki wypełniał zamówienie Lyric Opera of Chicago, która zamierzała tą premierą uczcić 200-lecie Stanów Zjednoczonych Ameryki. Uczciła, niestety, ze znacznym poślizgiem, bowiem nasz kompozytor opóźnił oddanie partytury o dwa lata a w ogóle nie napisał opery sensu stricto, lecz nadał swemu dziełu bardziej statyczną formę sacra rappresentazione.
Za podstawę libretta, napisanego przez świetnego dramaturga brytyjskiego Christophera Frya, obrał XVIII – wieczny poemat Johna Miltona, opisujący walkę Boga z szatanem, stworzenie i upadek człowieka, zmagania dobra ze złem. I zmierzył się z wielką formą; odważył się rzucić wyzwanie publiczności przywykłej dziś do utworów efektownych, błyskotliwych i niezbyt dużych.
Jego dzieło jest długie i dostojne, poważne, odrzucające wszelkie konwencje czasu i konstrukcji dramatycznej. Płynie niczym szeroka, wezbrana rzeka muzyki, która kłębi się w silnych, porywających słuchaczy wirach.
Piętnaście minut trwała popremierowa owacja. Dla świetnych wykonawców: Ellen Shade (Ewa), Williama Stone’a (Adam) i ich tańczących odpowiedników: Nancy Thuesen i Denisa Wayne’a, dla świetnego Carla Zardo (Szatan), dla Paula Eswooda (Śmierć), dla reżysera Igela Perry, znakomitego choreografa Johna Butlera, ale przede wszystkim dla kompozytora i dyrygenta zarazem – Krzysztofa Pendereckiego – ten wieczór był jego wielkim sukcesem, a dla nas historyczną datą: to pierwsza polska opera w XX stuleciu (w ogóle druga dopiero) wystawiona na scenie La Scali.
Lucjan Kydryński- Życie wśród gwiazd
Pruszyński i S-ka, W-wa 1997
zdjęcie po lewo: Krzysztof Penderecki, fot. Chwalisław Zieliński
Wsiadłem w samolot i poleciałem do Mediolanu, do La Scali, na premierę Raju utraconego Krzysztofa Pendereckiego. Pisząc Raj utracony, Penderecki wypełniał zamówienie Lyric Opera of Chicago, która zamierzała tą premierą uczcić 200-lecie Stanów Zjednoczonych Ameryki. Uczciła, niestety, ze znacznym poślizgiem, bowiem nasz kompozytor opóźnił oddanie partytury o dwa lata a w ogóle nie napisał opery sensu stricto, lecz nadał swemu dziełu bardziej statyczną formę sacra rappresentazione.
Za podstawę libretta, napisanego przez świetnego dramaturga brytyjskiego Christophera Frya, obrał XVIII – wieczny poemat Johna Miltona, opisujący walkę Boga z szatanem, stworzenie i upadek człowieka, zmagania dobra ze złem. I zmierzył się z wielką formą; odważył się rzucić wyzwanie publiczności przywykłej dziś do utworów efektownych, błyskotliwych i niezbyt dużych.
Jego dzieło jest długie i dostojne, poważne, odrzucające wszelkie konwencje czasu i konstrukcji dramatycznej. Płynie niczym szeroka, wezbrana rzeka muzyki, która kłębi się w silnych, porywających słuchaczy wirach.
Piętnaście minut trwała popremierowa owacja. Dla świetnych wykonawców: Ellen Shade (Ewa), Williama Stone’a (Adam) i ich tańczących odpowiedników: Nancy Thuesen i Denisa Wayne’a, dla świetnego Carla Zardo (Szatan), dla Paula Eswooda (Śmierć), dla reżysera Igela Perry, znakomitego choreografa Johna Butlera, ale przede wszystkim dla kompozytora i dyrygenta zarazem – Krzysztofa Pendereckiego – ten wieczór był jego wielkim sukcesem, a dla nas historyczną datą: to pierwsza polska opera w XX stuleciu (w ogóle druga dopiero) wystawiona na scenie La Scali.
Lucjan Kydryński- Życie wśród gwiazd
Pruszyński i S-ka, W-wa 1997
Wsiadłem w samolot i poleciałem do Mediolanu, do La Scali, na premierę Raju utraconego Krzysztofa Pendereckiego. Pisząc Raj utracony, Penderecki wypełniał zamówienie Lyric Opera of Chicago, która zamierzała tą premierą uczcić 200-lecie Stanów Zjednoczonych Ameryki. Uczciła, niestety, ze znacznym poślizgiem, bowiem nasz kompozytor opóźnił oddanie partytury o dwa lata a w ogóle nie napisał opery sensu stricto, lecz nadał swemu dziełu bardziej statyczną formę sacra rappresentazione.
Za podstawę libretta, napisanego przez świetnego dramaturga brytyjskiego Christophera Frya, obrał XVIII – wieczny poemat Johna Miltona, opisujący walkę Boga z szatanem, stworzenie i upadek człowieka, zmagania dobra ze złem. I zmierzył się z wielką formą; odważył się rzucić wyzwanie publiczności przywykłej dziś do utworów efektownych, błyskotliwych i niezbyt dużych.
Jego dzieło jest długie i dostojne, poważne, odrzucające wszelkie konwencje czasu i konstrukcji dramatycznej. Płynie niczym szeroka, wezbrana rzeka muzyki, która kłębi się w silnych, porywających słuchaczy wirach.
Piętnaście minut trwała popremierowa owacja. Dla świetnych wykonawców: Ellen Shade (Ewa), Williama Stone’a (Adam) i ich tańczących odpowiedników: Nancy Thuesen i Denisa Wayne’a, dla świetnego Carla Zardo (Szatan), dla Paula Eswooda (Śmierć), dla reżysera Igela Perry, znakomitego choreografa Johna Butlera, ale przede wszystkim dla kompozytora i dyrygenta zarazem – Krzysztofa Pendereckiego – ten wieczór był jego wielkim sukcesem, a dla nas historyczną datą: to pierwsza polska opera w XX stuleciu (w ogóle druga dopiero) wystawiona na scenie La Scali.
Lucjan Kydryński- Życie wśród gwiazd
Pruszyński i S-ka, W-wa 1997
Wsiadłem w samolot i poleciałem do Mediolanu, do La Scali, na premierę Raju utraconego Krzysztofa Pendereckiego. Pisząc Raj utracony, Penderecki wypełniał zamówienie Lyric Opera of Chicago, która zamierzała tą premierą uczcić 200-lecie Stanów Zjednoczonych Ameryki. Uczciła, niestety, ze znacznym poślizgiem, bowiem nasz kompozytor opóźnił oddanie partytury o dwa lata a w ogóle nie napisał opery sensu stricto, lecz nadał swemu dziełu bardziej statyczną formę sacra rappresentazione.
Za podstawę libretta, napisanego przez świetnego dramaturga brytyjskiego Christophera Frya, obrał XVIII – wieczny poemat Johna Miltona, opisujący walkę Boga z szatanem, stworzenie i upadek człowieka, zmagania dobra ze złem. I zmierzył się z wielką formą; odważył się rzucić wyzwanie publiczności przywykłej dziś do utworów efektownych, błyskotliwych i niezbyt dużych.
Jego dzieło jest długie i dostojne, poważne, odrzucające wszelkie konwencje czasu i konstrukcji dramatycznej. Płynie niczym szeroka, wezbrana rzeka muzyki, która kłębi się w silnych, porywających słuchaczy wirach.
Piętnaście minut trwała popremierowa owacja. Dla świetnych wykonawców: Ellen Shade (Ewa), Williama Stone’a (Adam) i ich tańczących odpowiedników: Nancy Thuesen i Denisa Wayne’a, dla świetnego Carla Zardo (Szatan), dla Paula Eswooda (Śmierć), dla reżysera Igela Perry, znakomitego choreografa Johna Butlera, ale przede wszystkim dla kompozytora i dyrygenta zarazem – Krzysztofa Pendereckiego – ten wieczór był jego wielkim sukcesem, a dla nas historyczną datą: to pierwsza polska opera w XX stuleciu (w ogóle druga dopiero) wystawiona na scenie La Scali.
Lucjan Kydryński- Życie wśród gwiazd
Pruszyński i S-ka, W-wa 1997
Wsiadłem w samolot i poleciałem do Mediolanu, do La Scali, na premierę Raju utraconego Krzysztofa Pendereckiego. Pisząc Raj utracony, Penderecki wypełniał zamówienie Lyric Opera of Chicago, która zamierzała tą premierą uczcić 200-lecie Stanów Zjednoczonych Ameryki. Uczciła, niestety, ze znacznym poślizgiem, bowiem nasz kompozytor opóźnił oddanie partytury o dwa lata a w ogóle nie napisał opery sensu stricto, lecz nadał swemu dziełu bardziej statyczną formę sacra rappresentazione.
Za podstawę libretta, napisanego przez świetnego dramaturga brytyjskiego Christophera Frya, obrał XVIII – wieczny poemat Johna Miltona, opisujący walkę Boga z szatanem, stworzenie i upadek człowieka, zmagania dobra ze złem. I zmierzył się z wielką formą; odważył się rzucić wyzwanie publiczności przywykłej dziś do utworów efektownych, błyskotliwych i niezbyt dużych.
Jego dzieło jest długie i dostojne, poważne, odrzucające wszelkie konwencje czasu i konstrukcji dramatycznej. Płynie niczym szeroka, wezbrana rzeka muzyki, która kłębi się w silnych, porywających słuchaczy wirach.
Piętnaście minut trwała popremierowa owacja. Dla świetnych wykonawców: Ellen Shade (Ewa), Williama Stone’a (Adam) i ich tańczących odpowiedników: Nancy Thuesen i Denisa Wayne’a, dla świetnego Carla Zardo (Szatan), dla Paula Eswooda (Śmierć), dla reżysera Igela Perry, znakomitego choreografa Johna Butlera, ale przede wszystkim dla kompozytora i dyrygenta zarazem – Krzysztofa Pendereckiego – ten wieczór był jego wielkim sukcesem, a dla nas historyczną datą: to pierwsza polska opera w XX stuleciu (w ogóle druga dopiero) wystawiona na scenie La Scali.
Lucjan Kydryński- Życie wśród gwiazd
Pruszyński i S-ka, W-wa 1997
zdjęcie po lewo: Krzysztof Penderecki, fot. Chwalisław Zieliński
Wsiadłem w samolot i poleciałem do Mediolanu, do La Scali, na premierę Raju utraconego Krzysztofa Pendereckiego. Pisząc Raj utracony, Penderecki wypełniał zamówienie Lyric Opera of Chicago, która zamierzała tą premierą uczcić 200-lecie Stanów Zjednoczonych Ameryki. Uczciła, niestety, ze znacznym poślizgiem, bowiem nasz kompozytor opóźnił oddanie partytury o dwa lata a w ogóle nie napisał opery sensu stricto, lecz nadał swemu dziełu bardziej statyczną formę sacra rappresentazione.
Za podstawę libretta, napisanego przez świetnego dramaturga brytyjskiego Christophera Frya, obrał XVIII – wieczny poemat Johna Miltona, opisujący walkę Boga z szatanem, stworzenie i upadek człowieka, zmagania dobra ze złem. I zmierzył się z wielką formą; odważył się rzucić wyzwanie publiczności przywykłej dziś do utworów efektownych, błyskotliwych i niezbyt dużych.
Jego dzieło jest długie i dostojne, poważne, odrzucające wszelkie konwencje czasu i konstrukcji dramatycznej. Płynie niczym szeroka, wezbrana rzeka muzyki, która kłębi się w silnych, porywających słuchaczy wirach.
Piętnaście minut trwała popremierowa owacja. Dla świetnych wykonawców: Ellen Shade (Ewa), Williama Stone’a (Adam) i ich tańczących odpowiedników: Nancy Thuesen i Denisa Wayne’a, dla świetnego Carla Zardo (Szatan), dla Paula Eswooda (Śmierć), dla reżysera Igela Perry, znakomitego choreografa Johna Butlera, ale przede wszystkim dla kompozytora i dyrygenta zarazem – Krzysztofa Pendereckiego – ten wieczór był jego wielkim sukcesem, a dla nas historyczną datą: to pierwsza polska opera w XX stuleciu (w ogóle druga dopiero) wystawiona na scenie La Scali.
Lucjan Kydryński- Życie wśród gwiazd
Pruszyński i S-ka, W-wa 1997
Wsiadłem w samolot i poleciałem do Mediolanu, do La Scali, na premierę Raju utraconego Krzysztofa Pendereckiego. Pisząc Raj utracony, Penderecki wypełniał zamówienie Lyric Opera of Chicago, która zamierzała tą premierą uczcić 200-lecie Stanów Zjednoczonych Ameryki. Uczciła, niestety, ze znacznym poślizgiem, bowiem nasz kompozytor opóźnił oddanie partytury o dwa lata a w ogóle nie napisał opery sensu stricto, lecz nadał swemu dziełu bardziej statyczną formę sacra rappresentazione.
Za podstawę libretta, napisanego przez świetnego dramaturga brytyjskiego Christophera Frya, obrał XVIII – wieczny poemat Johna Miltona, opisujący walkę Boga z szatanem, stworzenie i upadek człowieka, zmagania dobra ze złem. I zmierzył się z wielką formą; odważył się rzucić wyzwanie publiczności przywykłej dziś do utworów efektownych, błyskotliwych i niezbyt dużych.
Jego dzieło jest długie i dostojne, poważne, odrzucające wszelkie konwencje czasu i konstrukcji dramatycznej. Płynie niczym szeroka, wezbrana rzeka muzyki, która kłębi się w silnych, porywających słuchaczy wirach.
Piętnaście minut trwała popremierowa owacja. Dla świetnych wykonawców: Ellen Shade (Ewa), Williama Stone’a (Adam) i ich tańczących odpowiedników: Nancy Thuesen i Denisa Wayne’a, dla świetnego Carla Zardo (Szatan), dla Paula Eswooda (Śmierć), dla reżysera Igela Perry, znakomitego choreografa Johna Butlera, ale przede wszystkim dla kompozytora i dyrygenta zarazem – Krzysztofa Pendereckiego – ten wieczór był jego wielkim sukcesem, a dla nas historyczną datą: to pierwsza polska opera w XX stuleciu (w ogóle druga dopiero) wystawiona na scenie La Scali.
Lucjan Kydryński- Życie wśród gwiazd
Pruszyński i S-ka, W-wa 1997
Wsiadłem w samolot i poleciałem do Mediolanu, do La Scali, na premierę Raju utraconego Krzysztofa Pendereckiego. Pisząc Raj utracony, Penderecki wypełniał zamówienie Lyric Opera of Chicago, która zamierzała tą premierą uczcić 200-lecie Stanów Zjednoczonych Ameryki. Uczciła, niestety, ze znacznym poślizgiem, bowiem nasz kompozytor opóźnił oddanie partytury o dwa lata a w ogóle nie napisał opery sensu stricto, lecz nadał swemu dziełu bardziej statyczną formę sacra rappresentazione.
Za podstawę libretta, napisanego przez świetnego dramaturga brytyjskiego Christophera Frya, obrał XVIII – wieczny poemat Johna Miltona, opisujący walkę Boga z szatanem, stworzenie i upadek człowieka, zmagania dobra ze złem. I zmierzył się z wielką formą; odważył się rzucić wyzwanie publiczności przywykłej dziś do utworów efektownych, błyskotliwych i niezbyt dużych.
Jego dzieło jest długie i dostojne, poważne, odrzucające wszelkie konwencje czasu i konstrukcji dramatycznej. Płynie niczym szeroka, wezbrana rzeka muzyki, która kłębi się w silnych, porywających słuchaczy wirach.
Piętnaście minut trwała popremierowa owacja. Dla świetnych wykonawców: Ellen Shade (Ewa), Williama Stone’a (Adam) i ich tańczących odpowiedników: Nancy Thuesen i Denisa Wayne’a, dla świetnego Carla Zardo (Szatan), dla Paula Eswooda (Śmierć), dla reżysera Igela Perry, znakomitego choreografa Johna Butlera, ale przede wszystkim dla kompozytora i dyrygenta zarazem – Krzysztofa Pendereckiego – ten wieczór był jego wielkim sukcesem, a dla nas historyczną datą: to pierwsza polska opera w XX stuleciu (w ogóle druga dopiero) wystawiona na scenie La Scali.
Lucjan Kydryński- Życie wśród gwiazd
Pruszyński i S-ka, W-wa 1997
Wsiadłem w samolot i poleciałem do Mediolanu, do La Scali, na premierę Raju utraconego Krzysztofa Pendereckiego. Pisząc Raj utracony, Penderecki wypełniał zamówienie Lyric Opera of Chicago, która zamierzała tą premierą uczcić 200-lecie Stanów Zjednoczonych Ameryki. Uczciła, niestety, ze znacznym poślizgiem, bowiem nasz kompozytor opóźnił oddanie partytury o dwa lata a w ogóle nie napisał opery sensu stricto, lecz nadał swemu dziełu bardziej statyczną formę sacra rappresentazione.
Za podstawę libretta, napisanego przez świetnego dramaturga brytyjskiego Christophera Frya, obrał XVIII – wieczny poemat Johna Miltona, opisujący walkę Boga z szatanem, stworzenie i upadek człowieka, zmagania dobra ze złem. I zmierzył się z wielką formą; odważył się rzucić wyzwanie publiczności przywykłej dziś do utworów efektownych, błyskotliwych i niezbyt dużych.
Jego dzieło jest długie i dostojne, poważne, odrzucające wszelkie konwencje czasu i konstrukcji dramatycznej. Płynie niczym szeroka, wezbrana rzeka muzyki, która kłębi się w silnych, porywających słuchaczy wirach.
Piętnaście minut trwała popremierowa owacja. Dla świetnych wykonawców: Ellen Shade (Ewa), Williama Stone’a (Adam) i ich tańczących odpowiedników: Nancy Thuesen i Denisa Wayne’a, dla świetnego Carla Zardo (Szatan), dla Paula Eswooda (Śmierć), dla reżysera Igela Perry, znakomitego choreografa Johna Butlera, ale przede wszystkim dla kompozytora i dyrygenta zarazem – Krzysztofa Pendereckiego – ten wieczór był jego wielkim sukcesem, a dla nas historyczną datą: to pierwsza polska opera w XX stuleciu (w ogóle druga dopiero) wystawiona na scenie La Scali.
Lucjan Kydryński- Życie wśród gwiazd
Pruszyński i S-ka, W-wa 1997
zdjęcie po lewo: Lucjan Kydryński, fot. Chwalisław Zieliński
Wsiadłem w samolot i poleciałem do Mediolanu, do La Scali, na premierę Raju utraconego Krzysztofa Pendereckiego. Pisząc Raj utracony, Penderecki wypełniał zamówienie Lyric Opera of Chicago, która zamierzała tą premierą uczcić 200-lecie Stanów Zjednoczonych Ameryki. Uczciła, niestety, ze znacznym poślizgiem, bowiem nasz kompozytor opóźnił oddanie partytury o dwa lata a w ogóle nie napisał opery sensu stricto, lecz nadał swemu dziełu bardziej statyczną formę sacra rappresentazione.
Za podstawę libretta, napisanego przez świetnego dramaturga brytyjskiego Christophera Frya, obrał XVIII – wieczny poemat Johna Miltona, opisujący walkę Boga z szatanem, stworzenie i upadek człowieka, zmagania dobra ze złem. I zmierzył się z wielką formą; odważył się rzucić wyzwanie publiczności przywykłej dziś do utworów efektownych, błyskotliwych i niezbyt dużych.
Jego dzieło jest długie i dostojne, poważne, odrzucające wszelkie konwencje czasu i konstrukcji dramatycznej. Płynie niczym szeroka, wezbrana rzeka muzyki, która kłębi się w silnych, porywających słuchaczy wirach.
Piętnaście minut trwała popremierowa owacja. Dla świetnych wykonawców: Ellen Shade (Ewa), Williama Stone’a (Adam) i ich tańczących odpowiedników: Nancy Thuesen i Denisa Wayne’a, dla świetnego Carla Zardo (Szatan), dla Paula Eswooda (Śmierć), dla reżysera Igela Perry, znakomitego choreografa Johna Butlera, ale przede wszystkim dla kompozytora i dyrygenta zarazem – Krzysztofa Pendereckiego – ten wieczór był jego wielkim sukcesem, a dla nas historyczną datą: to pierwsza polska opera w XX stuleciu (w ogóle druga dopiero) wystawiona na scenie La Scali.
Lucjan Kydryński- Życie wśród gwiazd
Pruszyński i S-ka, W-wa 1997
Wsiadłem w samolot i poleciałem do Mediolanu, do La Scali, na premierę Raju utraconego Krzysztofa Pendereckiego. Pisząc Raj utracony, Penderecki wypełniał zamówienie Lyric Opera of Chicago, która zamierzała tą premierą uczcić 200-lecie Stanów Zjednoczonych Ameryki. Uczciła, niestety, ze znacznym poślizgiem, bowiem nasz kompozytor opóźnił oddanie partytury o dwa lata a w ogóle nie napisał opery sensu stricto, lecz nadał swemu dziełu bardziej statyczną formę sacra rappresentazione.
Za podstawę libretta, napisanego przez świetnego dramaturga brytyjskiego Christophera Frya, obrał XVIII – wieczny poemat Johna Miltona, opisujący walkę Boga z szatanem, stworzenie i upadek człowieka, zmagania dobra ze złem. I zmierzył się z wielką formą; odważył się rzucić wyzwanie publiczności przywykłej dziś do utworów efektownych, błyskotliwych i niezbyt dużych.
Jego dzieło jest długie i dostojne, poważne, odrzucające wszelkie konwencje czasu i konstrukcji dramatycznej. Płynie niczym szeroka, wezbrana rzeka muzyki, która kłębi się w silnych, porywających słuchaczy wirach.
Piętnaście minut trwała popremierowa owacja. Dla świetnych wykonawców: Ellen Shade (Ewa), Williama Stone’a (Adam) i ich tańczących odpowiedników: Nancy Thuesen i Denisa Wayne’a, dla świetnego Carla Zardo (Szatan), dla Paula Eswooda (Śmierć), dla reżysera Igela Perry, znakomitego choreografa Johna Butlera, ale przede wszystkim dla kompozytora i dyrygenta zarazem – Krzysztofa Pendereckiego – ten wieczór był jego wielkim sukcesem, a dla nas historyczną datą: to pierwsza polska opera w XX stuleciu (w ogóle druga dopiero) wystawiona na scenie La Scali.
Lucjan Kydryński- Życie wśród gwiazd
Pruszyński i S-ka, W-wa 1997
Wsiadłem w samolot i poleciałem do Mediolanu, do La Scali, na premierę Raju utraconego Krzysztofa Pendereckiego. Pisząc Raj utracony, Penderecki wypełniał zamówienie Lyric Opera of Chicago, która zamierzała tą premierą uczcić 200-lecie Stanów Zjednoczonych Ameryki. Uczciła, niestety, ze znacznym poślizgiem, bowiem nasz kompozytor opóźnił oddanie partytury o dwa lata a w ogóle nie napisał opery sensu stricto, lecz nadał swemu dziełu bardziej statyczną formę sacra rappresentazione.
Za podstawę libretta, napisanego przez świetnego dramaturga brytyjskiego Christophera Frya, obrał XVIII – wieczny poemat Johna Miltona, opisujący walkę Boga z szatanem, stworzenie i upadek człowieka, zmagania dobra ze złem. I zmierzył się z wielką formą; odważył się rzucić wyzwanie publiczności przywykłej dziś do utworów efektownych, błyskotliwych i niezbyt dużych.
Jego dzieło jest długie i dostojne, poważne, odrzucające wszelkie konwencje czasu i konstrukcji dramatycznej. Płynie niczym szeroka, wezbrana rzeka muzyki, która kłębi się w silnych, porywających słuchaczy wirach.
Piętnaście minut trwała popremierowa owacja. Dla świetnych wykonawców: Ellen Shade (Ewa), Williama Stone’a (Adam) i ich tańczących odpowiedników: Nancy Thuesen i Denisa Wayne’a, dla świetnego Carla Zardo (Szatan), dla Paula Eswooda (Śmierć), dla reżysera Igela Perry, znakomitego choreografa Johna Butlera, ale przede wszystkim dla kompozytora i dyrygenta zarazem – Krzysztofa Pendereckiego – ten wieczór był jego wielkim sukcesem, a dla nas historyczną datą: to pierwsza polska opera w XX stuleciu (w ogóle druga dopiero) wystawiona na scenie La Scali.
Lucjan Kydryński- Życie wśród gwiazd
Pruszyński i S-ka, W-wa 1997
Wsiadłem w samolot i poleciałem do Mediolanu, do La Scali, na premierę Raju utraconego Krzysztofa Pendereckiego. Pisząc Raj utracony, Penderecki wypełniał zamówienie Lyric Opera of Chicago, która zamierzała tą premierą uczcić 200-lecie Stanów Zjednoczonych Ameryki. Uczciła, niestety, ze znacznym poślizgiem, bowiem nasz kompozytor opóźnił oddanie partytury o dwa lata a w ogóle nie napisał opery sensu stricto, lecz nadał swemu dziełu bardziej statyczną formę sacra rappresentazione.
Za podstawę libretta, napisanego przez świetnego dramaturga brytyjskiego Christophera Frya, obrał XVIII – wieczny poemat Johna Miltona, opisujący walkę Boga z szatanem, stworzenie i upadek człowieka, zmagania dobra ze złem. I zmierzył się z wielką formą; odważył się rzucić wyzwanie publiczności przywykłej dziś do utworów efektownych, błyskotliwych i niezbyt dużych.
Jego dzieło jest długie i dostojne, poważne, odrzucające wszelkie konwencje czasu i konstrukcji dramatycznej. Płynie niczym szeroka, wezbrana rzeka muzyki, która kłębi się w silnych, porywających słuchaczy wirach.
Piętnaście minut trwała popremierowa owacja. Dla świetnych wykonawców: Ellen Shade (Ewa), Williama Stone’a (Adam) i ich tańczących odpowiedników: Nancy Thuesen i Denisa Wayne’a, dla świetnego Carla Zardo (Szatan), dla Paula Eswooda (Śmierć), dla reżysera Igela Perry, znakomitego choreografa Johna Butlera, ale przede wszystkim dla kompozytora i dyrygenta zarazem – Krzysztofa Pendereckiego – ten wieczór był jego wielkim sukcesem, a dla nas historyczną datą: to pierwsza polska opera w XX stuleciu (w ogóle druga dopiero) wystawiona na scenie La Scali.
Lucjan Kydryński- Życie wśród gwiazd
Pruszyński i S-ka, W-wa 1997
zdjęcie po lewo: Krzysztof Penderecki, fot. Chwalisław Zieliński
Wsiadłem w samolot i poleciałem do Mediolanu, do La Scali, na premierę Raju utraconego Krzysztofa Pendereckiego. Pisząc Raj utracony, Penderecki wypełniał zamówienie Lyric Opera of Chicago, która zamierzała tą premierą uczcić 200-lecie Stanów Zjednoczonych Ameryki. Uczciła, niestety, ze znacznym poślizgiem, bowiem nasz kompozytor opóźnił oddanie partytury o dwa lata a w ogóle nie napisał opery sensu stricto, lecz nadał swemu dziełu bardziej statyczną formę sacra rappresentazione.
Za podstawę libretta, napisanego przez świetnego dramaturga brytyjskiego Christophera Frya, obrał XVIII – wieczny poemat Johna Miltona, opisujący walkę Boga z szatanem, stworzenie i upadek człowieka, zmagania dobra ze złem. I zmierzył się z wielką formą; odważył się rzucić wyzwanie publiczności przywykłej dziś do utworów efektownych, błyskotliwych i niezbyt dużych.
Jego dzieło jest długie i dostojne, poważne, odrzucające wszelkie konwencje czasu i konstrukcji dramatycznej. Płynie niczym szeroka, wezbrana rzeka muzyki, która kłębi się w silnych, porywających słuchaczy wirach.
Piętnaście minut trwała popremierowa owacja. Dla świetnych wykonawców: Ellen Shade (Ewa), Williama Stone’a (Adam) i ich tańczących odpowiedników: Nancy Thuesen i Denisa Wayne’a, dla świetnego Carla Zardo (Szatan), dla Paula Eswooda (Śmierć), dla reżysera Igela Perry, znakomitego choreografa Johna Butlera, ale przede wszystkim dla kompozytora i dyrygenta zarazem – Krzysztofa Pendereckiego – ten wieczór był jego wielkim sukcesem, a dla nas historyczną datą: to pierwsza polska opera w XX stuleciu (w ogóle druga dopiero) wystawiona na scenie La Scali.
Lucjan Kydryński- Życie wśród gwiazd
Pruszyński i S-ka, W-wa 1997
Wsiadłem w samolot i poleciałem do Mediolanu, do La Scali, na premierę Raju utraconego Krzysztofa Pendereckiego. Pisząc Raj utracony, Penderecki wypełniał zamówienie Lyric Opera of Chicago, która zamierzała tą premierą uczcić 200-lecie Stanów Zjednoczonych Ameryki. Uczciła, niestety, ze znacznym poślizgiem, bowiem nasz kompozytor opóźnił oddanie partytury o dwa lata a w ogóle nie napisał opery sensu stricto, lecz nadał swemu dziełu bardziej statyczną formę sacra rappresentazione.
Za podstawę libretta, napisanego przez świetnego dramaturga brytyjskiego Christophera Frya, obrał XVIII – wieczny poemat Johna Miltona, opisujący walkę Boga z szatanem, stworzenie i upadek człowieka, zmagania dobra ze złem. I zmierzył się z wielką formą; odważył się rzucić wyzwanie publiczności przywykłej dziś do utworów efektownych, błyskotliwych i niezbyt dużych.
Jego dzieło jest długie i dostojne, poważne, odrzucające wszelkie konwencje czasu i konstrukcji dramatycznej. Płynie niczym szeroka, wezbrana rzeka muzyki, która kłębi się w silnych, porywających słuchaczy wirach.
Piętnaście minut trwała popremierowa owacja. Dla świetnych wykonawców: Ellen Shade (Ewa), Williama Stone’a (Adam) i ich tańczących odpowiedników: Nancy Thuesen i Denisa Wayne’a, dla świetnego Carla Zardo (Szatan), dla Paula Eswooda (Śmierć), dla reżysera Igela Perry, znakomitego choreografa Johna Butlera, ale przede wszystkim dla kompozytora i dyrygenta zarazem – Krzysztofa Pendereckiego – ten wieczór był jego wielkim sukcesem, a dla nas historyczną datą: to pierwsza polska opera w XX stuleciu (w ogóle druga dopiero) wystawiona na scenie La Scali.
Lucjan Kydryński- Życie wśród gwiazd
Pruszyński i S-ka, W-wa 1997
Wsiadłem w samolot i poleciałem do Mediolanu, do La Scali, na premierę Raju utraconego Krzysztofa Pendereckiego. Pisząc Raj utracony, Penderecki wypełniał zamówienie Lyric Opera of Chicago, która zamierzała tą premierą uczcić 200-lecie Stanów Zjednoczonych Ameryki. Uczciła, niestety, ze znacznym poślizgiem, bowiem nasz kompozytor opóźnił oddanie partytury o dwa lata a w ogóle nie napisał opery sensu stricto, lecz nadał swemu dziełu bardziej statyczną formę sacra rappresentazione.
Za podstawę libretta, napisanego przez świetnego dramaturga brytyjskiego Christophera Frya, obrał XVIII – wieczny poemat Johna Miltona, opisujący walkę Boga z szatanem, stworzenie i upadek człowieka, zmagania dobra ze złem. I zmierzył się z wielką formą; odważył się rzucić wyzwanie publiczności przywykłej dziś do utworów efektownych, błyskotliwych i niezbyt dużych.
Jego dzieło jest długie i dostojne, poważne, odrzucające wszelkie konwencje czasu i konstrukcji dramatycznej. Płynie niczym szeroka, wezbrana rzeka muzyki, która kłębi się w silnych, porywających słuchaczy wirach.
Piętnaście minut trwała popremierowa owacja. Dla świetnych wykonawców: Ellen Shade (Ewa), Williama Stone’a (Adam) i ich tańczących odpowiedników: Nancy Thuesen i Denisa Wayne’a, dla świetnego Carla Zardo (Szatan), dla Paula Eswooda (Śmierć), dla reżysera Igela Perry, znakomitego choreografa Johna Butlera, ale przede wszystkim dla kompozytora i dyrygenta zarazem – Krzysztofa Pendereckiego – ten wieczór był jego wielkim sukcesem, a dla nas historyczną datą: to pierwsza polska opera w XX stuleciu (w ogóle druga dopiero) wystawiona na scenie La Scali.
Lucjan Kydryński- Życie wśród gwiazd
Pruszyński i S-ka, W-wa 1997
Wsiadłem w samolot i poleciałem do Mediolanu, do La Scali, na premierę Raju utraconego Krzysztofa Pendereckiego. Pisząc Raj utracony, Penderecki wypełniał zamówienie Lyric Opera of Chicago, która zamierzała tą premierą uczcić 200-lecie Stanów Zjednoczonych Ameryki. Uczciła, niestety, ze znacznym poślizgiem, bowiem nasz kompozytor opóźnił oddanie partytury o dwa lata a w ogóle nie napisał opery sensu stricto, lecz nadał swemu dziełu bardziej statyczną formę sacra rappresentazione.
Za podstawę libretta, napisanego przez świetnego dramaturga brytyjskiego Christophera Frya, obrał XVIII – wieczny poemat Johna Miltona, opisujący walkę Boga z szatanem, stworzenie i upadek człowieka, zmagania dobra ze złem. I zmierzył się z wielką formą; odważył się rzucić wyzwanie publiczności przywykłej dziś do utworów efektownych, błyskotliwych i niezbyt dużych.
Jego dzieło jest długie i dostojne, poważne, odrzucające wszelkie konwencje czasu i konstrukcji dramatycznej. Płynie niczym szeroka, wezbrana rzeka muzyki, która kłębi się w silnych, porywających słuchaczy wirach.
Piętnaście minut trwała popremierowa owacja. Dla świetnych wykonawców: Ellen Shade (Ewa), Williama Stone’a (Adam) i ich tańczących odpowiedników: Nancy Thuesen i Denisa Wayne’a, dla świetnego Carla Zardo (Szatan), dla Paula Eswooda (Śmierć), dla reżysera Igela Perry, znakomitego choreografa Johna Butlera, ale przede wszystkim dla kompozytora i dyrygenta zarazem – Krzysztofa Pendereckiego – ten wieczór był jego wielkim sukcesem, a dla nas historyczną datą: to pierwsza polska opera w XX stuleciu (w ogóle druga dopiero) wystawiona na scenie La Scali.
Lucjan Kydryński- Życie wśród gwiazd
Pruszyński i S-ka, W-wa 1997
zdjęcie po lewo: Krzysztof Penderecki, fot. Chwalisław Zieliński
Wsiadłem w samolot i poleciałem do Mediolanu, do La Scali, na premierę Raju utraconego Krzysztofa Pendereckiego. Pisząc Raj utracony, Penderecki wypełniał zamówienie Lyric Opera of Chicago, która zamierzała tą premierą uczcić 200-lecie Stanów Zjednoczonych Ameryki. Uczciła, niestety, ze znacznym poślizgiem, bowiem nasz kompozytor opóźnił oddanie partytury o dwa lata a w ogóle nie napisał opery sensu stricto, lecz nadał swemu dziełu bardziej statyczną formę sacra rappresentazione.
Za podstawę libretta, napisanego przez świetnego dramaturga brytyjskiego Christophera Frya, obrał XVIII – wieczny poemat Johna Miltona, opisujący walkę Boga z szatanem, stworzenie i upadek człowieka, zmagania dobra ze złem. I zmierzył się z wielką formą; odważył się rzucić wyzwanie publiczności przywykłej dziś do utworów efektownych, błyskotliwych i niezbyt dużych.
Jego dzieło jest długie i dostojne, poważne, odrzucające wszelkie konwencje czasu i konstrukcji dramatycznej. Płynie niczym szeroka, wezbrana rzeka muzyki, która kłębi się w silnych, porywających słuchaczy wirach.
Piętnaście minut trwała popremierowa owacja. Dla świetnych wykonawców: Ellen Shade (Ewa), Williama Stone’a (Adam) i ich tańczących odpowiedników: Nancy Thuesen i Denisa Wayne’a, dla świetnego Carla Zardo (Szatan), dla Paula Eswooda (Śmierć), dla reżysera Igela Perry, znakomitego choreografa Johna Butlera, ale przede wszystkim dla kompozytora i dyrygenta zarazem – Krzysztofa Pendereckiego – ten wieczór był jego wielkim sukcesem, a dla nas historyczną datą: to pierwsza polska opera w XX stuleciu (w ogóle druga dopiero) wystawiona na scenie La Scali.
Lucjan Kydryński- Życie wśród gwiazd
Pruszyński i S-ka, W-wa 1997
Wsiadłem w samolot i poleciałem do Mediolanu, do La Scali, na premierę Raju utraconego Krzysztofa Pendereckiego. Pisząc Raj utracony, Penderecki wypełniał zamówienie Lyric Opera of Chicago, która zamierzała tą premierą uczcić 200-lecie Stanów Zjednoczonych Ameryki. Uczciła, niestety, ze znacznym poślizgiem, bowiem nasz kompozytor opóźnił oddanie partytury o dwa lata a w ogóle nie napisał opery sensu stricto, lecz nadał swemu dziełu bardziej statyczną formę sacra rappresentazione.
Za podstawę libretta, napisanego przez świetnego dramaturga brytyjskiego Christophera Frya, obrał XVIII – wieczny poemat Johna Miltona, opisujący walkę Boga z szatanem, stworzenie i upadek człowieka, zmagania dobra ze złem. I zmierzył się z wielką formą; odważył się rzucić wyzwanie publiczności przywykłej dziś do utworów efektownych, błyskotliwych i niezbyt dużych.
Jego dzieło jest długie i dostojne, poważne, odrzucające wszelkie konwencje czasu i konstrukcji dramatycznej. Płynie niczym szeroka, wezbrana rzeka muzyki, która kłębi się w silnych, porywających słuchaczy wirach.
Piętnaście minut trwała popremierowa owacja. Dla świetnych wykonawców: Ellen Shade (Ewa), Williama Stone’a (Adam) i ich tańczących odpowiedników: Nancy Thuesen i Denisa Wayne’a, dla świetnego Carla Zardo (Szatan), dla Paula Eswooda (Śmierć), dla reżysera Igela Perry, znakomitego choreografa Johna Butlera, ale przede wszystkim dla kompozytora i dyrygenta zarazem – Krzysztofa Pendereckiego – ten wieczór był jego wielkim sukcesem, a dla nas historyczną datą: to pierwsza polska opera w XX stuleciu (w ogóle druga dopiero) wystawiona na scenie La Scali.
Lucjan Kydryński- Życie wśród gwiazd
Pruszyński i S-ka, W-wa 1997
Wsiadłem w samolot i poleciałem do Mediolanu, do La Scali, na premierę Raju utraconego Krzysztofa Pendereckiego. Pisząc Raj utracony, Penderecki wypełniał zamówienie Lyric Opera of Chicago, która zamierzała tą premierą uczcić 200-lecie Stanów Zjednoczonych Ameryki. Uczciła, niestety, ze znacznym poślizgiem, bowiem nasz kompozytor opóźnił oddanie partytury o dwa lata a w ogóle nie napisał opery sensu stricto, lecz nadał swemu dziełu bardziej statyczną formę sacra rappresentazione.
Za podstawę libretta, napisanego przez świetnego dramaturga brytyjskiego Christophera Frya, obrał XVIII – wieczny poemat Johna Miltona, opisujący walkę Boga z szatanem, stworzenie i upadek człowieka, zmagania dobra ze złem. I zmierzył się z wielką formą; odważył się rzucić wyzwanie publiczności przywykłej dziś do utworów efektownych, błyskotliwych i niezbyt dużych.
Jego dzieło jest długie i dostojne, poważne, odrzucające wszelkie konwencje czasu i konstrukcji dramatycznej. Płynie niczym szeroka, wezbrana rzeka muzyki, która kłębi się w silnych, porywających słuchaczy wirach.
Piętnaście minut trwała popremierowa owacja. Dla świetnych wykonawców: Ellen Shade (Ewa), Williama Stone’a (Adam) i ich tańczących odpowiedników: Nancy Thuesen i Denisa Wayne’a, dla świetnego Carla Zardo (Szatan), dla Paula Eswooda (Śmierć), dla reżysera Igela Perry, znakomitego choreografa Johna Butlera, ale przede wszystkim dla kompozytora i dyrygenta zarazem – Krzysztofa Pendereckiego – ten wieczór był jego wielkim sukcesem, a dla nas historyczną datą: to pierwsza polska opera w XX stuleciu (w ogóle druga dopiero) wystawiona na scenie La Scali.
Lucjan Kydryński- Życie wśród gwiazd
Pruszyński i S-ka, W-wa 1997
Wsiadłem w samolot i poleciałem do Mediolanu, do La Scali, na premierę Raju utraconego Krzysztofa Pendereckiego. Pisząc Raj utracony, Penderecki wypełniał zamówienie Lyric Opera of Chicago, która zamierzała tą premierą uczcić 200-lecie Stanów Zjednoczonych Ameryki. Uczciła, niestety, ze znacznym poślizgiem, bowiem nasz kompozytor opóźnił oddanie partytury o dwa lata a w ogóle nie napisał opery sensu stricto, lecz nadał swemu dziełu bardziej statyczną formę sacra rappresentazione.
Za podstawę libretta, napisanego przez świetnego dramaturga brytyjskiego Christophera Frya, obrał XVIII – wieczny poemat Johna Miltona, opisujący walkę Boga z szatanem, stworzenie i upadek człowieka, zmagania dobra ze złem. I zmierzył się z wielką formą; odważył się rzucić wyzwanie publiczności przywykłej dziś do utworów efektownych, błyskotliwych i niezbyt dużych.
Jego dzieło jest długie i dostojne, poważne, odrzucające wszelkie konwencje czasu i konstrukcji dramatycznej. Płynie niczym szeroka, wezbrana rzeka muzyki, która kłębi się w silnych, porywających słuchaczy wirach.
Piętnaście minut trwała popremierowa owacja. Dla świetnych wykonawców: Ellen Shade (Ewa), Williama Stone’a (Adam) i ich tańczących odpowiedników: Nancy Thuesen i Denisa Wayne’a, dla świetnego Carla Zardo (Szatan), dla Paula Eswooda (Śmierć), dla reżysera Igela Perry, znakomitego choreografa Johna Butlera, ale przede wszystkim dla kompozytora i dyrygenta zarazem – Krzysztofa Pendereckiego – ten wieczór był jego wielkim sukcesem, a dla nas historyczną datą: to pierwsza polska opera w XX stuleciu (w ogóle druga dopiero) wystawiona na scenie La Scali.
Lucjan Kydryński- Życie wśród gwiazd
Pruszyński i S-ka, W-wa 1997
zdjęcie po lewo: Krzysztof Penderecki, fot. Chwalisław Zieliński
Wsiadłem w samolot i poleciałem do Mediolanu, do La Scali, na premierę Raju utraconego Krzysztofa Pendereckiego. Pisząc Raj utracony, Penderecki wypełniał zamówienie Lyric Opera of Chicago, która zamierzała tą premierą uczcić 200-lecie Stanów Zjednoczonych Ameryki. Uczciła, niestety, ze znacznym poślizgiem, bowiem nasz kompozytor opóźnił oddanie partytury o dwa lata a w ogóle nie napisał opery sensu stricto, lecz nadał swemu dziełu bardziej statyczną formę sacra rappresentazione.
Za podstawę libretta, napisanego przez świetnego dramaturga brytyjskiego Christophera Frya, obrał XVIII – wieczny poemat Johna Miltona, opisujący walkę Boga z szatanem, stworzenie i upadek człowieka, zmagania dobra ze złem. I zmierzył się z wielką formą; odważył się rzucić wyzwanie publiczności przywykłej dziś do utworów efektownych, błyskotliwych i niezbyt dużych.
Jego dzieło jest długie i dostojne, poważne, odrzucające wszelkie konwencje czasu i konstrukcji dramatycznej. Płynie niczym szeroka, wezbrana rzeka muzyki, która kłębi się w silnych, porywających słuchaczy wirach.
Piętnaście minut trwała popremierowa owacja. Dla świetnych wykonawców: Ellen Shade (Ewa), Williama Stone’a (Adam) i ich tańczących odpowiedników: Nancy Thuesen i Denisa Wayne’a, dla świetnego Carla Zardo (Szatan), dla Paula Eswooda (Śmierć), dla reżysera Igela Perry, znakomitego choreografa Johna Butlera, ale przede wszystkim dla kompozytora i dyrygenta zarazem – Krzysztofa Pendereckiego – ten wieczór był jego wielkim sukcesem, a dla nas historyczną datą: to pierwsza polska opera w XX stuleciu (w ogóle druga dopiero) wystawiona na scenie La Scali.
Lucjan Kydryński- Życie wśród gwiazd
Pruszyński i S-ka, W-wa 1997
Wsiadłem w samolot i poleciałem do Mediolanu, do La Scali, na premierę Raju utraconego Krzysztofa Pendereckiego. Pisząc Raj utracony, Penderecki wypełniał zamówienie Lyric Opera of Chicago, która zamierzała tą premierą uczcić 200-lecie Stanów Zjednoczonych Ameryki. Uczciła, niestety, ze znacznym poślizgiem, bowiem nasz kompozytor opóźnił oddanie partytury o dwa lata a w ogóle nie napisał opery sensu stricto, lecz nadał swemu dziełu bardziej statyczną formę sacra rappresentazione.
Za podstawę libretta, napisanego przez świetnego dramaturga brytyjskiego Christophera Frya, obrał XVIII – wieczny poemat Johna Miltona, opisujący walkę Boga z szatanem, stworzenie i upadek człowieka, zmagania dobra ze złem. I zmierzył się z wielką formą; odważył się rzucić wyzwanie publiczności przywykłej dziś do utworów efektownych, błyskotliwych i niezbyt dużych.
Jego dzieło jest długie i dostojne, poważne, odrzucające wszelkie konwencje czasu i konstrukcji dramatycznej. Płynie niczym szeroka, wezbrana rzeka muzyki, która kłębi się w silnych, porywających słuchaczy wirach.
Piętnaście minut trwała popremierowa owacja. Dla świetnych wykonawców: Ellen Shade (Ewa), Williama Stone’a (Adam) i ich tańczących odpowiedników: Nancy Thuesen i Denisa Wayne’a, dla świetnego Carla Zardo (Szatan), dla Paula Eswooda (Śmierć), dla reżysera Igela Perry, znakomitego choreografa Johna Butlera, ale przede wszystkim dla kompozytora i dyrygenta zarazem – Krzysztofa Pendereckiego – ten wieczór był jego wielkim sukcesem, a dla nas historyczną datą: to pierwsza polska opera w XX stuleciu (w ogóle druga dopiero) wystawiona na scenie La Scali.
Lucjan Kydryński- Życie wśród gwiazd
Pruszyński i S-ka, W-wa 1997
Wsiadłem w samolot i poleciałem do Mediolanu, do La Scali, na premierę Raju utraconego Krzysztofa Pendereckiego. Pisząc Raj utracony, Penderecki wypełniał zamówienie Lyric Opera of Chicago, która zamierzała tą premierą uczcić 200-lecie Stanów Zjednoczonych Ameryki. Uczciła, niestety, ze znacznym poślizgiem, bowiem nasz kompozytor opóźnił oddanie partytury o dwa lata a w ogóle nie napisał opery sensu stricto, lecz nadał swemu dziełu bardziej statyczną formę sacra rappresentazione.
Za podstawę libretta, napisanego przez świetnego dramaturga brytyjskiego Christophera Frya, obrał XVIII – wieczny poemat Johna Miltona, opisujący walkę Boga z szatanem, stworzenie i upadek człowieka, zmagania dobra ze złem. I zmierzył się z wielką formą; odważył się rzucić wyzwanie publiczności przywykłej dziś do utworów efektownych, błyskotliwych i niezbyt dużych.
Jego dzieło jest długie i dostojne, poważne, odrzucające wszelkie konwencje czasu i konstrukcji dramatycznej. Płynie niczym szeroka, wezbrana rzeka muzyki, która kłębi się w silnych, porywających słuchaczy wirach.
Piętnaście minut trwała popremierowa owacja. Dla świetnych wykonawców: Ellen Shade (Ewa), Williama Stone’a (Adam) i ich tańczących odpowiedników: Nancy Thuesen i Denisa Wayne’a, dla świetnego Carla Zardo (Szatan), dla Paula Eswooda (Śmierć), dla reżysera Igela Perry, znakomitego choreografa Johna Butlera, ale przede wszystkim dla kompozytora i dyrygenta zarazem – Krzysztofa Pendereckiego – ten wieczór był jego wielkim sukcesem, a dla nas historyczną datą: to pierwsza polska opera w XX stuleciu (w ogóle druga dopiero) wystawiona na scenie La Scali.
Lucjan Kydryński- Życie wśród gwiazd
Pruszyński i S-ka, W-wa 1997
Wsiadłem w samolot i poleciałem do Mediolanu, do La Scali, na premierę Raju utraconego Krzysztofa Pendereckiego. Pisząc Raj utracony, Penderecki wypełniał zamówienie Lyric Opera of Chicago, która zamierzała tą premierą uczcić 200-lecie Stanów Zjednoczonych Ameryki. Uczciła, niestety, ze znacznym poślizgiem, bowiem nasz kompozytor opóźnił oddanie partytury o dwa lata a w ogóle nie napisał opery sensu stricto, lecz nadał swemu dziełu bardziej statyczną formę sacra rappresentazione.
Za podstawę libretta, napisanego przez świetnego dramaturga brytyjskiego Christophera Frya, obrał XVIII – wieczny poemat Johna Miltona, opisujący walkę Boga z szatanem, stworzenie i upadek człowieka, zmagania dobra ze złem. I zmierzył się z wielką formą; odważył się rzucić wyzwanie publiczności przywykłej dziś do utworów efektownych, błyskotliwych i niezbyt dużych.
Jego dzieło jest długie i dostojne, poważne, odrzucające wszelkie konwencje czasu i konstrukcji dramatycznej. Płynie niczym szeroka, wezbrana rzeka muzyki, która kłębi się w silnych, porywających słuchaczy wirach.
Piętnaście minut trwała popremierowa owacja. Dla świetnych wykonawców: Ellen Shade (Ewa), Williama Stone’a (Adam) i ich tańczących odpowiedników: Nancy Thuesen i Denisa Wayne’a, dla świetnego Carla Zardo (Szatan), dla Paula Eswooda (Śmierć), dla reżysera Igela Perry, znakomitego choreografa Johna Butlera, ale przede wszystkim dla kompozytora i dyrygenta zarazem – Krzysztofa Pendereckiego – ten wieczór był jego wielkim sukcesem, a dla nas historyczną datą: to pierwsza polska opera w XX stuleciu (w ogóle druga dopiero) wystawiona na scenie La Scali.
Lucjan Kydryński- Życie wśród gwiazd
Pruszyński i S-ka, W-wa 1997
zdjęcie po lewo: Lucjan Kydryński, fot. Chwalisław Zieliński
Wsiadłem w samolot i poleciałem do Mediolanu, do La Scali, na premierę Raju utraconego Krzysztofa Pendereckiego. Pisząc Raj utracony, Penderecki wypełniał zamówienie Lyric Opera of Chicago, która zamierzała tą premierą uczcić 200-lecie Stanów Zjednoczonych Ameryki. Uczciła, niestety, ze znacznym poślizgiem, bowiem nasz kompozytor opóźnił oddanie partytury o dwa lata a w ogóle nie napisał opery sensu stricto, lecz nadał swemu dziełu bardziej statyczną formę sacra rappresentazione.
Za podstawę libretta, napisanego przez świetnego dramaturga brytyjskiego Christophera Frya, obrał XVIII – wieczny poemat Johna Miltona, opisujący walkę Boga z szatanem, stworzenie i upadek człowieka, zmagania dobra ze złem. I zmierzył się z wielką formą; odważył się rzucić wyzwanie publiczności przywykłej dziś do utworów efektownych, błyskotliwych i niezbyt dużych.
Jego dzieło jest długie i dostojne, poważne, odrzucające wszelkie konwencje czasu i konstrukcji dramatycznej. Płynie niczym szeroka, wezbrana rzeka muzyki, która kłębi się w silnych, porywających słuchaczy wirach.
Piętnaście minut trwała popremierowa owacja. Dla świetnych wykonawców: Ellen Shade (Ewa), Williama Stone’a (Adam) i ich tańczących odpowiedników: Nancy Thuesen i Denisa Wayne’a, dla świetnego Carla Zardo (Szatan), dla Paula Eswooda (Śmierć), dla reżysera Igela Perry, znakomitego choreografa Johna Butlera, ale przede wszystkim dla kompozytora i dyrygenta zarazem – Krzysztofa Pendereckiego – ten wieczór był jego wielkim sukcesem, a dla nas historyczną datą: to pierwsza polska opera w XX stuleciu (w ogóle druga dopiero) wystawiona na scenie La Scali.
Lucjan Kydryński- Życie wśród gwiazd
Pruszyński i S-ka, W-wa 1997
Wsiadłem w samolot i poleciałem do Mediolanu, do La Scali, na premierę Raju utraconego Krzysztofa Pendereckiego. Pisząc Raj utracony, Penderecki wypełniał zamówienie Lyric Opera of Chicago, która zamierzała tą premierą uczcić 200-lecie Stanów Zjednoczonych Ameryki. Uczciła, niestety, ze znacznym poślizgiem, bowiem nasz kompozytor opóźnił oddanie partytury o dwa lata a w ogóle nie napisał opery sensu stricto, lecz nadał swemu dziełu bardziej statyczną formę sacra rappresentazione.
Za podstawę libretta, napisanego przez świetnego dramaturga brytyjskiego Christophera Frya, obrał XVIII – wieczny poemat Johna Miltona, opisujący walkę Boga z szatanem, stworzenie i upadek człowieka, zmagania dobra ze złem. I zmierzył się z wielką formą; odważył się rzucić wyzwanie publiczności przywykłej dziś do utworów efektownych, błyskotliwych i niezbyt dużych.
Jego dzieło jest długie i dostojne, poważne, odrzucające wszelkie konwencje czasu i konstrukcji dramatycznej. Płynie niczym szeroka, wezbrana rzeka muzyki, która kłębi się w silnych, porywających słuchaczy wirach.
Piętnaście minut trwała popremierowa owacja. Dla świetnych wykonawców: Ellen Shade (Ewa), Williama Stone’a (Adam) i ich tańczących odpowiedników: Nancy Thuesen i Denisa Wayne’a, dla świetnego Carla Zardo (Szatan), dla Paula Eswooda (Śmierć), dla reżysera Igela Perry, znakomitego choreografa Johna Butlera, ale przede wszystkim dla kompozytora i dyrygenta zarazem – Krzysztofa Pendereckiego – ten wieczór był jego wielkim sukcesem, a dla nas historyczną datą: to pierwsza polska opera w XX stuleciu (w ogóle druga dopiero) wystawiona na scenie La Scali.
Lucjan Kydryński- Życie wśród gwiazd
Pruszyński i S-ka, W-wa 1997
Wsiadłem w samolot i poleciałem do Mediolanu, do La Scali, na premierę Raju utraconego Krzysztofa Pendereckiego. Pisząc Raj utracony, Penderecki wypełniał zamówienie Lyric Opera of Chicago, która zamierzała tą premierą uczcić 200-lecie Stanów Zjednoczonych Ameryki. Uczciła, niestety, ze znacznym poślizgiem, bowiem nasz kompozytor opóźnił oddanie partytury o dwa lata a w ogóle nie napisał opery sensu stricto, lecz nadał swemu dziełu bardziej statyczną formę sacra rappresentazione.
Za podstawę libretta, napisanego przez świetnego dramaturga brytyjskiego Christophera Frya, obrał XVIII – wieczny poemat Johna Miltona, opisujący walkę Boga z szatanem, stworzenie i upadek człowieka, zmagania dobra ze złem. I zmierzył się z wielką formą; odważył się rzucić wyzwanie publiczności przywykłej dziś do utworów efektownych, błyskotliwych i niezbyt dużych.
Jego dzieło jest długie i dostojne, poważne, odrzucające wszelkie konwencje czasu i konstrukcji dramatycznej. Płynie niczym szeroka, wezbrana rzeka muzyki, która kłębi się w silnych, porywających słuchaczy wirach.
Piętnaście minut trwała popremierowa owacja. Dla świetnych wykonawców: Ellen Shade (Ewa), Williama Stone’a (Adam) i ich tańczących odpowiedników: Nancy Thuesen i Denisa Wayne’a, dla świetnego Carla Zardo (Szatan), dla Paula Eswooda (Śmierć), dla reżysera Igela Perry, znakomitego choreografa Johna Butlera, ale przede wszystkim dla kompozytora i dyrygenta zarazem – Krzysztofa Pendereckiego – ten wieczór był jego wielkim sukcesem, a dla nas historyczną datą: to pierwsza polska opera w XX stuleciu (w ogóle druga dopiero) wystawiona na scenie La Scali.
Lucjan Kydryński- Życie wśród gwiazd
Pruszyński i S-ka, W-wa 1997
Wsiadłem w samolot i poleciałem do Mediolanu, do La Scali, na premierę Raju utraconego Krzysztofa Pendereckiego. Pisząc Raj utracony, Penderecki wypełniał zamówienie Lyric Opera of Chicago, która zamierzała tą premierą uczcić 200-lecie Stanów Zjednoczonych Ameryki. Uczciła, niestety, ze znacznym poślizgiem, bowiem nasz kompozytor opóźnił oddanie partytury o dwa lata a w ogóle nie napisał opery sensu stricto, lecz nadał swemu dziełu bardziej statyczną formę sacra rappresentazione.
Za podstawę libretta, napisanego przez świetnego dramaturga brytyjskiego Christophera Frya, obrał XVIII – wieczny poemat Johna Miltona, opisujący walkę Boga z szatanem, stworzenie i upadek człowieka, zmagania dobra ze złem. I zmierzył się z wielką formą; odważył się rzucić wyzwanie publiczności przywykłej dziś do utworów efektownych, błyskotliwych i niezbyt dużych.
Jego dzieło jest długie i dostojne, poważne, odrzucające wszelkie konwencje czasu i konstrukcji dramatycznej. Płynie niczym szeroka, wezbrana rzeka muzyki, która kłębi się w silnych, porywających słuchaczy wirach.
Piętnaście minut trwała popremierowa owacja. Dla świetnych wykonawców: Ellen Shade (Ewa), Williama Stone’a (Adam) i ich tańczących odpowiedników: Nancy Thuesen i Denisa Wayne’a, dla świetnego Carla Zardo (Szatan), dla Paula Eswooda (Śmierć), dla reżysera Igela Perry, znakomitego choreografa Johna Butlera, ale przede wszystkim dla kompozytora i dyrygenta zarazem – Krzysztofa Pendereckiego – ten wieczór był jego wielkim sukcesem, a dla nas historyczną datą: to pierwsza polska opera w XX stuleciu (w ogóle druga dopiero) wystawiona na scenie La Scali.
Lucjan Kydryński- Życie wśród gwiazd
Pruszyński i S-ka, W-wa 1997
zdjęcie po lewo: Krzysztof Penderecki, fot. Chwalisław Zieliński
Wsiadłem w samolot i poleciałem do Mediolanu, do La Scali, na premierę Raju utraconego Krzysztofa Pendereckiego. Pisząc Raj utracony, Penderecki wypełniał zamówienie Lyric Opera of Chicago, która zamierzała tą premierą uczcić 200-lecie Stanów Zjednoczonych Ameryki. Uczciła, niestety, ze znacznym poślizgiem, bowiem nasz kompozytor opóźnił oddanie partytury o dwa lata a w ogóle nie napisał opery sensu stricto, lecz nadał swemu dziełu bardziej statyczną formę sacra rappresentazione.
Za podstawę libretta, napisanego przez świetnego dramaturga brytyjskiego Christophera Frya, obrał XVIII – wieczny poemat Johna Miltona, opisujący walkę Boga z szatanem, stworzenie i upadek człowieka, zmagania dobra ze złem. I zmierzył się z wielką formą; odważył się rzucić wyzwanie publiczności przywykłej dziś do utworów efektownych, błyskotliwych i niezbyt dużych.
Jego dzieło jest długie i dostojne, poważne, odrzucające wszelkie konwencje czasu i konstrukcji dramatycznej. Płynie niczym szeroka, wezbrana rzeka muzyki, która kłębi się w silnych, porywających słuchaczy wirach.
Piętnaście minut trwała popremierowa owacja. Dla świetnych wykonawców: Ellen Shade (Ewa), Williama Stone’a (Adam) i ich tańczących odpowiedników: Nancy Thuesen i Denisa Wayne’a, dla świetnego Carla Zardo (Szatan), dla Paula Eswooda (Śmierć), dla reżysera Igela Perry, znakomitego choreografa Johna Butlera, ale przede wszystkim dla kompozytora i dyrygenta zarazem – Krzysztofa Pendereckiego – ten wieczór był jego wielkim sukcesem, a dla nas historyczną datą: to pierwsza polska opera w XX stuleciu (w ogóle druga dopiero) wystawiona na scenie La Scali.
Lucjan Kydryński- Życie wśród gwiazd
Pruszyński i S-ka, W-wa 1997
Wsiadłem w samolot i poleciałem do Mediolanu, do La Scali, na premierę Raju utraconego Krzysztofa Pendereckiego. Pisząc Raj utracony, Penderecki wypełniał zamówienie Lyric Opera of Chicago, która zamierzała tą premierą uczcić 200-lecie Stanów Zjednoczonych Ameryki. Uczciła, niestety, ze znacznym poślizgiem, bowiem nasz kompozytor opóźnił oddanie partytury o dwa lata a w ogóle nie napisał opery sensu stricto, lecz nadał swemu dziełu bardziej statyczną formę sacra rappresentazione.
Za podstawę libretta, napisanego przez świetnego dramaturga brytyjskiego Christophera Frya, obrał XVIII – wieczny poemat Johna Miltona, opisujący walkę Boga z szatanem, stworzenie i upadek człowieka, zmagania dobra ze złem. I zmierzył się z wielką formą; odważył się rzucić wyzwanie publiczności przywykłej dziś do utworów efektownych, błyskotliwych i niezbyt dużych.
Jego dzieło jest długie i dostojne, poważne, odrzucające wszelkie konwencje czasu i konstrukcji dramatycznej. Płynie niczym szeroka, wezbrana rzeka muzyki, która kłębi się w silnych, porywających słuchaczy wirach.
Piętnaście minut trwała popremierowa owacja. Dla świetnych wykonawców: Ellen Shade (Ewa), Williama Stone’a (Adam) i ich tańczących odpowiedników: Nancy Thuesen i Denisa Wayne’a, dla świetnego Carla Zardo (Szatan), dla Paula Eswooda (Śmierć), dla reżysera Igela Perry, znakomitego choreografa Johna Butlera, ale przede wszystkim dla kompozytora i dyrygenta zarazem – Krzysztofa Pendereckiego – ten wieczór był jego wielkim sukcesem, a dla nas historyczną datą: to pierwsza polska opera w XX stuleciu (w ogóle druga dopiero) wystawiona na scenie La Scali.
Lucjan Kydryński- Życie wśród gwiazd
Pruszyński i S-ka, W-wa 1997
Wsiadłem w samolot i poleciałem do Mediolanu, do La Scali, na premierę Raju utraconego Krzysztofa Pendereckiego. Pisząc Raj utracony, Penderecki wypełniał zamówienie Lyric Opera of Chicago, która zamierzała tą premierą uczcić 200-lecie Stanów Zjednoczonych Ameryki. Uczciła, niestety, ze znacznym poślizgiem, bowiem nasz kompozytor opóźnił oddanie partytury o dwa lata a w ogóle nie napisał opery sensu stricto, lecz nadał swemu dziełu bardziej statyczną formę sacra rappresentazione.
Za podstawę libretta, napisanego przez świetnego dramaturga brytyjskiego Christophera Frya, obrał XVIII – wieczny poemat Johna Miltona, opisujący walkę Boga z szatanem, stworzenie i upadek człowieka, zmagania dobra ze złem. I zmierzył się z wielką formą; odważył się rzucić wyzwanie publiczności przywykłej dziś do utworów efektownych, błyskotliwych i niezbyt dużych.
Jego dzieło jest długie i dostojne, poważne, odrzucające wszelkie konwencje czasu i konstrukcji dramatycznej. Płynie niczym szeroka, wezbrana rzeka muzyki, która kłębi się w silnych, porywających słuchaczy wirach.
Piętnaście minut trwała popremierowa owacja. Dla świetnych wykonawców: Ellen Shade (Ewa), Williama Stone’a (Adam) i ich tańczących odpowiedników: Nancy Thuesen i Denisa Wayne’a, dla świetnego Carla Zardo (Szatan), dla Paula Eswooda (Śmierć), dla reżysera Igela Perry, znakomitego choreografa Johna Butlera, ale przede wszystkim dla kompozytora i dyrygenta zarazem – Krzysztofa Pendereckiego – ten wieczór był jego wielkim sukcesem, a dla nas historyczną datą: to pierwsza polska opera w XX stuleciu (w ogóle druga dopiero) wystawiona na scenie La Scali.
Lucjan Kydryński- Życie wśród gwiazd
Pruszyński i S-ka, W-wa 1997
Wsiadłem w samolot i poleciałem do Mediolanu, do La Scali, na premierę Raju utraconego Krzysztofa Pendereckiego. Pisząc Raj utracony, Penderecki wypełniał zamówienie Lyric Opera of Chicago, która zamierzała tą premierą uczcić 200-lecie Stanów Zjednoczonych Ameryki. Uczciła, niestety, ze znacznym poślizgiem, bowiem nasz kompozytor opóźnił oddanie partytury o dwa lata a w ogóle nie napisał opery sensu stricto, lecz nadał swemu dziełu bardziej statyczną formę sacra rappresentazione.
Za podstawę libretta, napisanego przez świetnego dramaturga brytyjskiego Christophera Frya, obrał XVIII – wieczny poemat Johna Miltona, opisujący walkę Boga z szatanem, stworzenie i upadek człowieka, zmagania dobra ze złem. I zmierzył się z wielką formą; odważył się rzucić wyzwanie publiczności przywykłej dziś do utworów efektownych, błyskotliwych i niezbyt dużych.
Jego dzieło jest długie i dostojne, poważne, odrzucające wszelkie konwencje czasu i konstrukcji dramatycznej. Płynie niczym szeroka, wezbrana rzeka muzyki, która kłębi się w silnych, porywających słuchaczy wirach.
Piętnaście minut trwała popremierowa owacja. Dla świetnych wykonawców: Ellen Shade (Ewa), Williama Stone’a (Adam) i ich tańczących odpowiedników: Nancy Thuesen i Denisa Wayne’a, dla świetnego Carla Zardo (Szatan), dla Paula Eswooda (Śmierć), dla reżysera Igela Perry, znakomitego choreografa Johna Butlera, ale przede wszystkim dla kompozytora i dyrygenta zarazem – Krzysztofa Pendereckiego – ten wieczór był jego wielkim sukcesem, a dla nas historyczną datą: to pierwsza polska opera w XX stuleciu (w ogóle druga dopiero) wystawiona na scenie La Scali.
Lucjan Kydryński- Życie wśród gwiazd
Pruszyński i S-ka, W-wa 1997
zdjęcie po lewo: Krzysztof Penderecki, fot. Chwalisław Zieliński
Wsiadłem w samolot i poleciałem do Mediolanu, do La Scali, na premierę Raju utraconego Krzysztofa Pendereckiego. Pisząc Raj utracony, Penderecki wypełniał zamówienie Lyric Opera of Chicago, która zamierzała tą premierą uczcić 200-lecie Stanów Zjednoczonych Ameryki. Uczciła, niestety, ze znacznym poślizgiem, bowiem nasz kompozytor opóźnił oddanie partytury o dwa lata a w ogóle nie napisał opery sensu stricto, lecz nadał swemu dziełu bardziej statyczną formę sacra rappresentazione.
Za podstawę libretta, napisanego przez świetnego dramaturga brytyjskiego Christophera Frya, obrał XVIII – wieczny poemat Johna Miltona, opisujący walkę Boga z szatanem, stworzenie i upadek człowieka, zmagania dobra ze złem. I zmierzył się z wielką formą; odważył się rzucić wyzwanie publiczności przywykłej dziś do utworów efektownych, błyskotliwych i niezbyt dużych.
Jego dzieło jest długie i dostojne, poważne, odrzucające wszelkie konwencje czasu i konstrukcji dramatycznej. Płynie niczym szeroka, wezbrana rzeka muzyki, która kłębi się w silnych, porywających słuchaczy wirach.
Piętnaście minut trwała popremierowa owacja. Dla świetnych wykonawców: Ellen Shade (Ewa), Williama Stone’a (Adam) i ich tańczących odpowiedników: Nancy Thuesen i Denisa Wayne’a, dla świetnego Carla Zardo (Szatan), dla Paula Eswooda (Śmierć), dla reżysera Igela Perry, znakomitego choreografa Johna Butlera, ale przede wszystkim dla kompozytora i dyrygenta zarazem – Krzysztofa Pendereckiego – ten wieczór był jego wielkim sukcesem, a dla nas historyczną datą: to pierwsza polska opera w XX stuleciu (w ogóle druga dopiero) wystawiona na scenie La Scali.
Lucjan Kydryński- Życie wśród gwiazd
Pruszyński i S-ka, W-wa 1997
Wsiadłem w samolot i poleciałem do Mediolanu, do La Scali, na premierę Raju utraconego Krzysztofa Pendereckiego. Pisząc Raj utracony, Penderecki wypełniał zamówienie Lyric Opera of Chicago, która zamierzała tą premierą uczcić 200-lecie Stanów Zjednoczonych Ameryki. Uczciła, niestety, ze znacznym poślizgiem, bowiem nasz kompozytor opóźnił oddanie partytury o dwa lata a w ogóle nie napisał opery sensu stricto, lecz nadał swemu dziełu bardziej statyczną formę sacra rappresentazione.
Za podstawę libretta, napisanego przez świetnego dramaturga brytyjskiego Christophera Frya, obrał XVIII – wieczny poemat Johna Miltona, opisujący walkę Boga z szatanem, stworzenie i upadek człowieka, zmagania dobra ze złem. I zmierzył się z wielką formą; odważył się rzucić wyzwanie publiczności przywykłej dziś do utworów efektownych, błyskotliwych i niezbyt dużych.
Jego dzieło jest długie i dostojne, poważne, odrzucające wszelkie konwencje czasu i konstrukcji dramatycznej. Płynie niczym szeroka, wezbrana rzeka muzyki, która kłębi się w silnych, porywających słuchaczy wirach.
Piętnaście minut trwała popremierowa owacja. Dla świetnych wykonawców: Ellen Shade (Ewa), Williama Stone’a (Adam) i ich tańczących odpowiedników: Nancy Thuesen i Denisa Wayne’a, dla świetnego Carla Zardo (Szatan), dla Paula Eswooda (Śmierć), dla reżysera Igela Perry, znakomitego choreografa Johna Butlera, ale przede wszystkim dla kompozytora i dyrygenta zarazem – Krzysztofa Pendereckiego – ten wieczór był jego wielkim sukcesem, a dla nas historyczną datą: to pierwsza polska opera w XX stuleciu (w ogóle druga dopiero) wystawiona na scenie La Scali.
Lucjan Kydryński- Życie wśród gwiazd
Pruszyński i S-ka, W-wa 1997
Wsiadłem w samolot i poleciałem do Mediolanu, do La Scali, na premierę Raju utraconego Krzysztofa Pendereckiego. Pisząc Raj utracony, Penderecki wypełniał zamówienie Lyric Opera of Chicago, która zamierzała tą premierą uczcić 200-lecie Stanów Zjednoczonych Ameryki. Uczciła, niestety, ze znacznym poślizgiem, bowiem nasz kompozytor opóźnił oddanie partytury o dwa lata a w ogóle nie napisał opery sensu stricto, lecz nadał swemu dziełu bardziej statyczną formę sacra rappresentazione.
Za podstawę libretta, napisanego przez świetnego dramaturga brytyjskiego Christophera Frya, obrał XVIII – wieczny poemat Johna Miltona, opisujący walkę Boga z szatanem, stworzenie i upadek człowieka, zmagania dobra ze złem. I zmierzył się z wielką formą; odważył się rzucić wyzwanie publiczności przywykłej dziś do utworów efektownych, błyskotliwych i niezbyt dużych.
Jego dzieło jest długie i dostojne, poważne, odrzucające wszelkie konwencje czasu i konstrukcji dramatycznej. Płynie niczym szeroka, wezbrana rzeka muzyki, która kłębi się w silnych, porywających słuchaczy wirach.
Piętnaście minut trwała popremierowa owacja. Dla świetnych wykonawców: Ellen Shade (Ewa), Williama Stone’a (Adam) i ich tańczących odpowiedników: Nancy Thuesen i Denisa Wayne’a, dla świetnego Carla Zardo (Szatan), dla Paula Eswooda (Śmierć), dla reżysera Igela Perry, znakomitego choreografa Johna Butlera, ale przede wszystkim dla kompozytora i dyrygenta zarazem – Krzysztofa Pendereckiego – ten wieczór był jego wielkim sukcesem, a dla nas historyczną datą: to pierwsza polska opera w XX stuleciu (w ogóle druga dopiero) wystawiona na scenie La Scali.
Lucjan Kydryński- Życie wśród gwiazd
Pruszyński i S-ka, W-wa 1997
Wsiadłem w samolot i poleciałem do Mediolanu, do La Scali, na premierę Raju utraconego Krzysztofa Pendereckiego. Pisząc Raj utracony, Penderecki wypełniał zamówienie Lyric Opera of Chicago, która zamierzała tą premierą uczcić 200-lecie Stanów Zjednoczonych Ameryki. Uczciła, niestety, ze znacznym poślizgiem, bowiem nasz kompozytor opóźnił oddanie partytury o dwa lata a w ogóle nie napisał opery sensu stricto, lecz nadał swemu dziełu bardziej statyczną formę sacra rappresentazione.
Za podstawę libretta, napisanego przez świetnego dramaturga brytyjskiego Christophera Frya, obrał XVIII – wieczny poemat Johna Miltona, opisujący walkę Boga z szatanem, stworzenie i upadek człowieka, zmagania dobra ze złem. I zmierzył się z wielką formą; odważył się rzucić wyzwanie publiczności przywykłej dziś do utworów efektownych, błyskotliwych i niezbyt dużych.
Jego dzieło jest długie i dostojne, poważne, odrzucające wszelkie konwencje czasu i konstrukcji dramatycznej. Płynie niczym szeroka, wezbrana rzeka muzyki, która kłębi się w silnych, porywających słuchaczy wirach.
Piętnaście minut trwała popremierowa owacja. Dla świetnych wykonawców: Ellen Shade (Ewa), Williama Stone’a (Adam) i ich tańczących odpowiedników: Nancy Thuesen i Denisa Wayne’a, dla świetnego Carla Zardo (Szatan), dla Paula Eswooda (Śmierć), dla reżysera Igela Perry, znakomitego choreografa Johna Butlera, ale przede wszystkim dla kompozytora i dyrygenta zarazem – Krzysztofa Pendereckiego – ten wieczór był jego wielkim sukcesem, a dla nas historyczną datą: to pierwsza polska opera w XX stuleciu (w ogóle druga dopiero) wystawiona na scenie La Scali.
Lucjan Kydryński- Życie wśród gwiazd
Pruszyński i S-ka, W-wa 1997
zdjęcie po lewo: Krzysztof Penderecki, fot. Chwalisław Zieliński
Wsiadłem w samolot i poleciałem do Mediolanu, do La Scali, na premierę Raju utraconego Krzysztofa Pendereckiego. Pisząc Raj utracony, Penderecki wypełniał zamówienie Lyric Opera of Chicago, która zamierzała tą premierą uczcić 200-lecie Stanów Zjednoczonych Ameryki. Uczciła, niestety, ze znacznym poślizgiem, bowiem nasz kompozytor opóźnił oddanie partytury o dwa lata a w ogóle nie napisał opery sensu stricto, lecz nadał swemu dziełu bardziej statyczną formę sacra rappresentazione.
Za podstawę libretta, napisanego przez świetnego dramaturga brytyjskiego Christophera Frya, obrał XVIII – wieczny poemat Johna Miltona, opisujący walkę Boga z szatanem, stworzenie i upadek człowieka, zmagania dobra ze złem. I zmierzył się z wielką formą; odważył się rzucić wyzwanie publiczności przywykłej dziś do utworów efektownych, błyskotliwych i niezbyt dużych.
Jego dzieło jest długie i dostojne, poważne, odrzucające wszelkie konwencje czasu i konstrukcji dramatycznej. Płynie niczym szeroka, wezbrana rzeka muzyki, która kłębi się w silnych, porywających słuchaczy wirach.
Piętnaście minut trwała popremierowa owacja. Dla świetnych wykonawców: Ellen Shade (Ewa), Williama Stone’a (Adam) i ich tańczących odpowiedników: Nancy Thuesen i Denisa Wayne’a, dla świetnego Carla Zardo (Szatan), dla Paula Eswooda (Śmierć), dla reżysera Igela Perry, znakomitego choreografa Johna Butlera, ale przede wszystkim dla kompozytora i dyrygenta zarazem – Krzysztofa Pendereckiego – ten wieczór był jego wielkim sukcesem, a dla nas historyczną datą: to pierwsza polska opera w XX stuleciu (w ogóle druga dopiero) wystawiona na scenie La Scali.
Lucjan Kydryński- Życie wśród gwiazd
Pruszyński i S-ka, W-wa 1997
Wsiadłem w samolot i poleciałem do Mediolanu, do La Scali, na premierę Raju utraconego Krzysztofa Pendereckiego. Pisząc Raj utracony, Penderecki wypełniał zamówienie Lyric Opera of Chicago, która zamierzała tą premierą uczcić 200-lecie Stanów Zjednoczonych Ameryki. Uczciła, niestety, ze znacznym poślizgiem, bowiem nasz kompozytor opóźnił oddanie partytury o dwa lata a w ogóle nie napisał opery sensu stricto, lecz nadał swemu dziełu bardziej statyczną formę sacra rappresentazione.
Za podstawę libretta, napisanego przez świetnego dramaturga brytyjskiego Christophera Frya, obrał XVIII – wieczny poemat Johna Miltona, opisujący walkę Boga z szatanem, stworzenie i upadek człowieka, zmagania dobra ze złem. I zmierzył się z wielką formą; odważył się rzucić wyzwanie publiczności przywykłej dziś do utworów efektownych, błyskotliwych i niezbyt dużych.
Jego dzieło jest długie i dostojne, poważne, odrzucające wszelkie konwencje czasu i konstrukcji dramatycznej. Płynie niczym szeroka, wezbrana rzeka muzyki, która kłębi się w silnych, porywających słuchaczy wirach.
Piętnaście minut trwała popremierowa owacja. Dla świetnych wykonawców: Ellen Shade (Ewa), Williama Stone’a (Adam) i ich tańczących odpowiedników: Nancy Thuesen i Denisa Wayne’a, dla świetnego Carla Zardo (Szatan), dla Paula Eswooda (Śmierć), dla reżysera Igela Perry, znakomitego choreografa Johna Butlera, ale przede wszystkim dla kompozytora i dyrygenta zarazem – Krzysztofa Pendereckiego – ten wieczór był jego wielkim sukcesem, a dla nas historyczną datą: to pierwsza polska opera w XX stuleciu (w ogóle druga dopiero) wystawiona na scenie La Scali.
Lucjan Kydryński- Życie wśród gwiazd
Pruszyński i S-ka, W-wa 1997
Wsiadłem w samolot i poleciałem do Mediolanu, do La Scali, na premierę Raju utraconego Krzysztofa Pendereckiego. Pisząc Raj utracony, Penderecki wypełniał zamówienie Lyric Opera of Chicago, która zamierzała tą premierą uczcić 200-lecie Stanów Zjednoczonych Ameryki. Uczciła, niestety, ze znacznym poślizgiem, bowiem nasz kompozytor opóźnił oddanie partytury o dwa lata a w ogóle nie napisał opery sensu stricto, lecz nadał swemu dziełu bardziej statyczną formę sacra rappresentazione.
Za podstawę libretta, napisanego przez świetnego dramaturga brytyjskiego Christophera Frya, obrał XVIII – wieczny poemat Johna Miltona, opisujący walkę Boga z szatanem, stworzenie i upadek człowieka, zmagania dobra ze złem. I zmierzył się z wielką formą; odważył się rzucić wyzwanie publiczności przywykłej dziś do utworów efektownych, błyskotliwych i niezbyt dużych.
Jego dzieło jest długie i dostojne, poważne, odrzucające wszelkie konwencje czasu i konstrukcji dramatycznej. Płynie niczym szeroka, wezbrana rzeka muzyki, która kłębi się w silnych, porywających słuchaczy wirach.
Piętnaście minut trwała popremierowa owacja. Dla świetnych wykonawców: Ellen Shade (Ewa), Williama Stone’a (Adam) i ich tańczących odpowiedników: Nancy Thuesen i Denisa Wayne’a, dla świetnego Carla Zardo (Szatan), dla Paula Eswooda (Śmierć), dla reżysera Igela Perry, znakomitego choreografa Johna Butlera, ale przede wszystkim dla kompozytora i dyrygenta zarazem – Krzysztofa Pendereckiego – ten wieczór był jego wielkim sukcesem, a dla nas historyczną datą: to pierwsza polska opera w XX stuleciu (w ogóle druga dopiero) wystawiona na scenie La Scali.
Lucjan Kydryński- Życie wśród gwiazd
Pruszyński i S-ka, W-wa 1997
Wsiadłem w samolot i poleciałem do Mediolanu, do La Scali, na premierę Raju utraconego Krzysztofa Pendereckiego. Pisząc Raj utracony, Penderecki wypełniał zamówienie Lyric Opera of Chicago, która zamierzała tą premierą uczcić 200-lecie Stanów Zjednoczonych Ameryki. Uczciła, niestety, ze znacznym poślizgiem, bowiem nasz kompozytor opóźnił oddanie partytury o dwa lata a w ogóle nie napisał opery sensu stricto, lecz nadał swemu dziełu bardziej statyczną formę sacra rappresentazione.
Za podstawę libretta, napisanego przez świetnego dramaturga brytyjskiego Christophera Frya, obrał XVIII – wieczny poemat Johna Miltona, opisujący walkę Boga z szatanem, stworzenie i upadek człowieka, zmagania dobra ze złem. I zmierzył się z wielką formą; odważył się rzucić wyzwanie publiczności przywykłej dziś do utworów efektownych, błyskotliwych i niezbyt dużych.
Jego dzieło jest długie i dostojne, poważne, odrzucające wszelkie konwencje czasu i konstrukcji dramatycznej. Płynie niczym szeroka, wezbrana rzeka muzyki, która kłębi się w silnych, porywających słuchaczy wirach.
Piętnaście minut trwała popremierowa owacja. Dla świetnych wykonawców: Ellen Shade (Ewa), Williama Stone’a (Adam) i ich tańczących odpowiedników: Nancy Thuesen i Denisa Wayne’a, dla świetnego Carla Zardo (Szatan), dla Paula Eswooda (Śmierć), dla reżysera Igela Perry, znakomitego choreografa Johna Butlera, ale przede wszystkim dla kompozytora i dyrygenta zarazem – Krzysztofa Pendereckiego – ten wieczór był jego wielkim sukcesem, a dla nas historyczną datą: to pierwsza polska opera w XX stuleciu (w ogóle druga dopiero) wystawiona na scenie La Scali.
Lucjan Kydryński- Życie wśród gwiazd
Pruszyński i S-ka, W-wa 1997
zdjęcie po lewo: Lucjan Kydryński, fot. Chwalisław Zieliński
Wsiadłem w samolot i poleciałem do Mediolanu, do La Scali, na premierę Raju utraconego Krzysztofa Pendereckiego. Pisząc Raj utracony, Penderecki wypełniał zamówienie Lyric Opera of Chicago, która zamierzała tą premierą uczcić 200-lecie Stanów Zjednoczonych Ameryki. Uczciła, niestety, ze znacznym poślizgiem, bowiem nasz kompozytor opóźnił oddanie partytury o dwa lata a w ogóle nie napisał opery sensu stricto, lecz nadał swemu dziełu bardziej statyczną formę sacra rappresentazione.
Za podstawę libretta, napisanego przez świetnego dramaturga brytyjskiego Christophera Frya, obrał XVIII – wieczny poemat Johna Miltona, opisujący walkę Boga z szatanem, stworzenie i upadek człowieka, zmagania dobra ze złem. I zmierzył się z wielką formą; odważył się rzucić wyzwanie publiczności przywykłej dziś do utworów efektownych, błyskotliwych i niezbyt dużych.
Jego dzieło jest długie i dostojne, poważne, odrzucające wszelkie konwencje czasu i konstrukcji dramatycznej. Płynie niczym szeroka, wezbrana rzeka muzyki, która kłębi się w silnych, porywających słuchaczy wirach.
Piętnaście minut trwała popremierowa owacja. Dla świetnych wykonawców: Ellen Shade (Ewa), Williama Stone’a (Adam) i ich tańczących odpowiedników: Nancy Thuesen i Denisa Wayne’a, dla świetnego Carla Zardo (Szatan), dla Paula Eswooda (Śmierć), dla reżysera Igela Perry, znakomitego choreografa Johna Butlera, ale przede wszystkim dla kompozytora i dyrygenta zarazem – Krzysztofa Pendereckiego – ten wieczór był jego wielkim sukcesem, a dla nas historyczną datą: to pierwsza polska opera w XX stuleciu (w ogóle druga dopiero) wystawiona na scenie La Scali.
Lucjan Kydryński- Życie wśród gwiazd
Pruszyński i S-ka, W-wa 1997
Wsiadłem w samolot i poleciałem do Mediolanu, do La Scali, na premierę Raju utraconego Krzysztofa Pendereckiego. Pisząc Raj utracony, Penderecki wypełniał zamówienie Lyric Opera of Chicago, która zamierzała tą premierą uczcić 200-lecie Stanów Zjednoczonych Ameryki. Uczciła, niestety, ze znacznym poślizgiem, bowiem nasz kompozytor opóźnił oddanie partytury o dwa lata a w ogóle nie napisał opery sensu stricto, lecz nadał swemu dziełu bardziej statyczną formę sacra rappresentazione.
Za podstawę libretta, napisanego przez świetnego dramaturga brytyjskiego Christophera Frya, obrał XVIII – wieczny poemat Johna Miltona, opisujący walkę Boga z szatanem, stworzenie i upadek człowieka, zmagania dobra ze złem. I zmierzył się z wielką formą; odważył się rzucić wyzwanie publiczności przywykłej dziś do utworów efektownych, błyskotliwych i niezbyt dużych.
Jego dzieło jest długie i dostojne, poważne, odrzucające wszelkie konwencje czasu i konstrukcji dramatycznej. Płynie niczym szeroka, wezbrana rzeka muzyki, która kłębi się w silnych, porywających słuchaczy wirach.
Piętnaście minut trwała popremierowa owacja. Dla świetnych wykonawców: Ellen Shade (Ewa), Williama Stone’a (Adam) i ich tańczących odpowiedników: Nancy Thuesen i Denisa Wayne’a, dla świetnego Carla Zardo (Szatan), dla Paula Eswooda (Śmierć), dla reżysera Igela Perry, znakomitego choreografa Johna Butlera, ale przede wszystkim dla kompozytora i dyrygenta zarazem – Krzysztofa Pendereckiego – ten wieczór był jego wielkim sukcesem, a dla nas historyczną datą: to pierwsza polska opera w XX stuleciu (w ogóle druga dopiero) wystawiona na scenie La Scali.
Lucjan Kydryński- Życie wśród gwiazd
Pruszyński i S-ka, W-wa 1997