Czy rzeczywiście była największą śpiewaczką XX wieku? Dla jednych – niewątpliwie, inni z pewnością wymieniliby do takiego tytułu jeszcze kandydatury choćby Joan Sutherland, Renaty Tebaldi czy Montserrat Caballé… Jedno jest pewne – Maria Callas była wyjątkową osobowością artystyczną, znakomitą aktorką, a jej temperament sceniczny (i nie tylko!), zaangażowanie w tworzenie wokalnego „ideału” spędzał sen z powiek nie jednej konkurentce. Dobrze znała swoją wartość i nie kryła, że: nie, nie wstydzę się, że zarabiam za jeden koncert tyle co prezydent Eisenhover przez miesiąc. I nie mam nic przeciw temu, żeby on też śpiewał.
Na spektaklach Callas – jak piszą kroniki – zawsze panowała bardzo wysoka temperatura; dbała o każdy detal, dawała z siebie wszystko (a czasem więcej!), a kiedy coś „nie wychodziło” – potrafiła w sposób dość jednoznaczny wyrazić emocje, bo swój zawód traktowała bardzo poważnie i tego też oczekiwała od innych. Sama o sobie mówiła: nie jestem aniołem i nie udaję, że jestem. To nie jest jedna z moich ról. Ale też nie jestem diabłem. Jestem kobietą i poważną artystką, więc chciałabym, żeby mnie też tak osądzano.
Bardzo dobrze, że zachowało się sporo nagrań (także tzw. piratów) tej legendarnej śpiewaczki, bo dzięki nim sami możemy ocenić, co swoim talentem dała operowemu światu. W tym roku minie 100 lat od urodzin Marii Callas; zmarła w Paryżu w 1977 roku.
zdjęcie: źródło wikipedia