Nie trzeba być wielkim znawcą opery, by zauważyć, że wyżej wymieniona nie wiele miałaby do zaoferowania, gdyby nie – podobnie zresztą jak w życiu – płeć piękna ze wszystkimi swoimi urokami, komplikacjami emocjonalnymi, zawiłościami charakterów i całą gamą mniej lub bardziej prawdopodobnych doznań i reakcji. Nie ma wątpliwości, że gdyby nie Panie opera nie byłaby tym czym jest. Kompozytorzy mieliby znacznie ograniczone pole popisu, a publiczność z pewnością przysypiałaby na niejednym spektaklu operowym. Kobiety w operze kochają i nienawidzą, bywają obiektem uwielbienia bądź nienawiści, inicjują mniej lub bardziej prawdopodobne sytuacje; często też bardzo źle kończą, choć ich zamiarem było coś zgoła innego.
Lukrecja Borgia, Violetta z Traviaty, Anna Bolena, Aida i Amneris, Rozyna z Cyrulika sewilskiego, Norma i Adalgisa, Leonora z Trubadura i Hrabina z Wesela Figara, Turandot, Tosca i Mimi z Cyganerii – to tylko kilka z wielkich heroin operowych, które od lat fascynują i zachwycają publiczność całego świata a przed divami operowymi piętrzą trudności interpretacyjne kusząc możliwościami wokalnego popisu.
Operowe i baletowe kobiety są takie same jak te w życiu… Bez Nich ani rusz! Z okazji Święta naszych Pań – serdeczne życzenia, pozdrowienia i „operowo-baletowe” uściski!
Wszystkiego najlepszego!
Alicja Dankowska (Pani Fluth), Alicja Pawlak (Pani Reich), Wesołe kumoszki z Windsoru 1973, fot. Jerzy Neugebauer