Polski

CZY WIECIE, ŻE… Dyrektorzy u Mozarta i u… nas!


Nie ma w tym chyba nic dziwnego, że publiczność teatralna zawsze była mocno zainteresowana kulisami teatru – operowego zwłaszcza. Życie primadonn znane wszak było (i jest!) z wielu anegdot –  zabawnych i mniej radosnych, a ich zakulisowe perypetie i rozgrywki często przyprawiały o zawrót głowy dyrektorów przybytków sztuki i spędzały im sen z powiek.
Kiedy w 1986 roku dyrektor Sławomir Pietras wprowadzał na naszą scenę – reżyserską ręką Ryszarda Peryta – pełną dowcipu i humoru operę Wolfganga Amadeusa Mozarta Der Schauspieldirektor (Dyrektor teatru) – wszyscy  zastanawiali się, co też kompozytor i librecista Lorenzo da Ponte „odkryją” przed publicznością i jak w tym wszystkim „ustawią” pozycję dyrektora.
Niespodzianek i humoru nie brakowało i tylko tytułowemu dyrektorowi do śmiechu nie zawsze było.
W realnym życiu bywa podobnie. Dyrektorzy dwoją się i troją by teatry wynosić na artystyczne wyżyny,
ale też by teatralna widownia była wypełniona po brzegi usatysfakcjonowaną publicznością. Jednym się to udaję, innym mniej ale wszyscy się starają.
Teatr nasz miewał zmienne szczęście do „wodzów” naczelnych. Od początku istnienia mieliśmy Ich siedemnastu (!); pierwszym był Stanisław Piotrowski (1967-74), a najdłużej „panującym” (1982 -91) – Sławomir Pietras. Najkrócej zaś, bo tylko rok, pełnił tę funkcję Janusz Cegiełła.
Jaka będzie przyszłość? Wierzymy, że świetlana – i dla dyrekcji, i dla Teatru, a przede wszystkim dla teatralnej Publiczności! I tego sobie życzmy w 56. urodziny Teatru.

 

Delfina Ambroziak (Nachtigall), Roman Werliński (Dyrektor), Der Schauspieldirektor 1985,
fot. Chwalisław Zieliński