Nie jest niczym odkrywczym, że teatr (w tym także operowy) jest organizmem żywym, realizującym się tu i teraz, nieprzewidywalnym tworem scenicznym, w którym zdarzyć się wszystko może – często w najmniej oczekiwanym momencie. Bywa i tak, że w ostatniej chwili trzeba wszystko „wywrócić do góry nogami”, by spektakl mógł się odbyć, a widz nie stracił tego, czego oczekiwał.
Kiedy w 2001 roku Renato Bruson – światowej sławy baryton – miał wystąpić na naszej scenie w tytułowej partii Makbeta Giuseppe Verdiego los sprawił, że jego sceniczna małżonka Lady Makbet nagle się rozchorowała. Wydarzenie uratowała znakomita nasza solistka Krystyna Rorbach, która będąc w trakcie przygotowania tej właśnie partii zdecydowała się na wokalny udział w spektaklu; śpiewała z nut, a Bruson swoim aktorstwem „wypełniał” scenę znakomicie.
Oklaskom po spektaklu nie było końca, a Krystyna Rorbach zebrała je podwójnie: i za wspaniały wokal i za uratowanie spektaklu.
A teatr?… Różne bywają jego oblicza… Ważne, że jest żywy, a przez to także zaskakujący.
zdjęcie po lewej: Renato Bruson (Makbet), Krystyna Rorbach (Lady Makbet), Makbet 1999, fot. Chwalisław Zieliński