Polski

Czy wiecie, że… Va, pensiero – jeszcze raz!

————

Nabucco swoim scenicznym stażem na naszej scenie ustępuje jedynie Królewnie Śnieżce, a w skali światowej jest chyba swoistym rekordzistą! Kiedy w 1987 roku zagościł tu w reżyserii Marka Okopińskiego, pod kierownictwem muzycznym Andrzeja Straszyńskiego i w dekoracjach Mariana Kołodzieja chyba nikt – łącznie z ówczesnym dyrektorem Sławomirem Pietrasem – nie przypuszczał (bo jak?), że jego żywot sceniczny osiągnie tak dojrzały wiek. Już od ponad 30. lat, bowiem nie schodzi z repertuaru. Nabucco – opera Giuseppe Verdiego czuje się na naszej scenie wyjątkowo dobrze i chyba jeszcze sporo przed nią. To wielka zasługa i sukces realizatorów, ale i oczywiście wykonawców! A na przestrzeni tych lat było ich sporo (i to jakich!), by wymienić choćby niektórych: Florian Skulski, Jerzy Jadczak, Zbigniew Macias, Rafał Songan, Zenon Kowalski (Nabucco), Teresa May-Czyżowska, Ewa Karaśkiewicz, Joanna Cortés, Krystyna Rorbach, Irena Głowaty, Monika Cichocka (Abigaille), Tomasz Fitas, Romuald Tesarowicz, Andrzej Malinowski, Grzegorz Szostak, Robert Ulatowski (Zachariasz), Jolanta Bibel, Jolanta Zielińska, Elżbieta Niziołowa, Małgorzata Borowik, Bernadetta Grabias, Agnieszka Makówka (Fenena), Zygmunt Zając, Józef Przestrzelski, Krzysztof Bednarek, Sylwester Kostecki, Krzysztof Marciniak (Ismael)… Nie sposób wymienić wszystkich, a przecież nie można pominąć artystów chóru, którzy niemal w zakresie obowiązków mają wykonanie, w każdym koncercie przebojowego Va, pansiero…, zawsze przez publiczność nagradzanego gorącym aplauzem.

Lubimy muzykę Giuseppe Verdiego to pewne. Spokojnym można być także o sceniczne losy naszego Nabucca – przy takich wykonawcach jak wyżej, a przecież równie znakomitych Ich następców nie brakuje – przekonujemy się na każdym kolejnym spektaklu nie tylko tej opery.

I niech tak zostanie… Ku ogólnej satysfakcji i radości!

 

fot. Chwalisław Zieliński