Cóż mogę napisać?… Przeżywam straszny okres. Choroba krtani dokucz mi bardziej psychicznie, niż poprzez bóle fizyczne. Wyjeżdżam do Brukseli do słynnego specjalisty. Czy można będzie mi pomóc? Czy zrezygnują ze mnie? Tak dalej być nie może…
Jestem tutaj w Brukseli. Czuję się bardzo nieszczęśliwy! Powiedziano, że będę potrzebował około sześciu tygodni. Nie zasłużyłem sobie na to… Jestem przybity do krzyża jak Jezus! Noszę kołnierz, rodzaj instrumentu tortur. W tej chwili poddawany jestem kuracji zewnętrznej, później mam otrzymać krystaliczne igły w szyi. Otwór ten, z – nie wiem jeszcze- gumowym lub srebrnym wężem, budzi we mnie grozę. Mówią, że nie czuje się tego wcale i że muszę to nosić osiem dni , tak aby nie zakłócać procesu leczenia. Zapewnia się mnie, że potem będę zdrowy (listopad 1924 roku).
…Dotąd kuracja nie jest zła. Leczenie zewnętrzne. Ale Bóg wie, co oni będą ze mną robić w poniedziałek, aby się dostać od zewnątrz do krtani! Twierdzą oni, że nie będę cierpiał… Jestem gotów na wszystko (ostatni list to Giuseppe Adamiego, 22 listopada 1924 r.).
Tydzień po napisaniu tego listu – 29 listopada 1924 roku – Giacomo Puccini zmarł na raka krtani, nie dokończywszy Turandot …
Na szczęście zostawił światu to, co zostawił…. A to nie zginie nigdy!
zdjęcie po lewej: Giacomo Puccini, fot. wikipedia